Był sobie król średniej wielkości królestwa. Sowizdrzał i lekkoduch co to tylko harce i uciechy miał w głowie,o dobrych plonach i solidnych manufakturach ani myślał. Najważniejszym dlań było dobrze heroldów przysposobić aby pięknie i kwieciście o jego panowaniu prawili i niedobrych wieści o jego niecnocie nie daj Bóg nie rozgłaszali. Wokół Najjaśniejszego, moc wielka szlachty, łasym okiem na skarbiec Królestwa patrzącej się zebrała,a jak chwila odpowiednia nastawała,to co i rusz który dla się worek talarów z niego uszczknął. Miło i dostatnio żyło się owej szlachcie i Dworowi Króla, bo w bogactwo wszelakie opływali,a dla większej jeszcze uciechy o dzień pojutrzejszy specjalnie się nie martwili. Zawżdy z dalekich krajów co i rusz spływały do królewskiego skarbca coraz to nowe wory złotych talarów.Za nie to,co bystrzejsi ze szlachty brukowali za czworokroć kawałki gościńców, a ci najzaradniejsi potrafili za wiele worów złota wznieść kilka strzeliście pięknych placów do Walk Rycerskich, szczególnie przez gawiedź ukochanych. Niektórym takie figle z tej sytości zaczęły przychodzić do głowy, że z przyzwoleniem Króla sprowadzili z dalekiego kraju całe stada strusi z zaprzęgami do przewożenia pospólstwa. Nic to że struś w klimacie królestwa jednej zimy nie przeżyje, ale jaka to radość była, kiedy do pierwszego zakupionego zaprzęgu w zgiełku piejących z zachwytu heroldów, najpiękniejszy Minister Króla zasiadał.
Dni panowania mijały kiesy współbraci puchły, a w skarbcu królewskim wiatr hulać zaczął. Nic to Mości Panowie, dalejże po złoto do Cesarzowej, hulaj dusza piekła nie ma. Tak wiele lat bez umiaru balowali, o powściągliwości i postach nie myśląc, aż po raz kolejny królewski skarbiec pusty się ostał. Zeźliła się się Wielka Cesarzowa na swego ulubionego Króla i umiar oraz stateczność nakazała, a przede wszystkim własnymi siłami pusty skarbiec napełnić zaleciła. Zasmucił się Król, bo wszystko co można już było w Królestwie złupił, ale rozkaz Cesarzowej rzecz święta! Cóż było robić, naradę najtęższych głów Królestwa zwołał, najznamienitszych zauszników doprosił, a i o pomniejszych szlachciurach co wierni mu byli nie zapomniał. Tak radzili Mędrcy dzień i noc, aż wielce utrudzeni uradzili. Toć jest jeszcze w Królestwie naszym, złota moc, zgodnym chórem zawołali. Ostania Figa Emeryta, co to talary całego królewskiego pospólstwa, zbierane na czarną godzinę, przechowuje! Złupmy i to, a heroldowie w piękne słówka to ubiorą i gęby gawiedzi zamkną. Jak postanowili tak i zrobili.
Stało się zgodnie z wolą Króla i Dworu, a pospólstwo nawet gęby nie otworzyło, jeno kilku krewkich zapalczywców pięściami heroldom grozić zaczęło. Po złupieniu ostaniego talara wyszedł do gawiedzi Najwyższy Stażnik Skarbca Królewskiego i z wielkim ukontentowaniem oznajmił, że skarbiec jest znowu o wiele mniej pusty i na nowe wory złota od Cesarzowej z wielką radością oczekuje!
Z tej to POwiastki, morał w tym sposobie, łupcie najbiedniejszych, biedak nic nie powie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz