Jeżdżę autem już ładnych parę lat, prawo jazdy mam jeszcze dłużej, ale jednego nie mogę zrozumieć. Silnik spalinowy wynaleziono w XIX w. i zaraz za chwilę zmontowano pierwsze auto. Potem czarna T- Lizzy od Forda zawojowała Amerykę i już tam u nich poszło. Miliony, miliony aut produkcja i sprzedaż szybowała, zbyt na paliwo rósł w szalonym tempie, ropa naftowa rozpoczęła swój tryumfalny marsz przez świat.
Masowa motoryzacja przepłynęła Atlantyk o wiele później, bo dopiero w latach 60. Zachodnia Europa oszalała i każda rodzina jeździła na wakacje Fiatami, Simcami i Volksvagenami. Auta były coraz lepsze, większe i droższe. Prawdziwa motoryzacja przyszła też do nas, ale dopiero po roku 89. samochód zaczął być dobrem powszechnie pospolitym i dostępnym dla prawie każdego (inna sprawa to jakość tych najtańszych aut).
Jednak nasze kochane auta i te Czarne Lizzy od Forda i te najdoskonalsze współczesne, napędzają prawie jednakie silniki !!! Oczywiście róznica w ich sprawności jest niebotyczna, ale fakt pozostaje faktem, patent, czyli spalanie ropy - benzyny w cylindrach jest TEN SAM. W każdej innej dziedzinie postęp mamy niebotycznie geometryczny, a w silnikach totalny zastój. Od ponad stu lat musimy płacić za wydobywaną w coraz większych ilościach ropę naftową, bo nasze auta na wodę nie jeżdżą. Mój nos mówi, ze dopóki ropa będzie przynosiła tak wielkie dochody, bogaczom tego świata, a dodatkowe przychody z akcyz i podatków bedą ważnym elementem budżetów państw, to nowy (a może już stary) wynalazek w postaci silnika na inne o wiele tańsze paliwo nie ujrzy światła dziennego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz