sobota, 8 lutego 2014

Babcia Tosia - Zapiski cz. 4

Uważam za swój obowiązek napisać, aby Wam przekazać życiorys mego męża Antoniego Wasilewskiego, Dziadziusia Tosia, jak go wszyscy nazywaliśmy. On jak wielu, niczem się nie wyróżniał, bo ani nazwiskiem, bo miał popularne, ani ze stanowiska, bo był kierowcą, ani z wykształcenia, bo miał tylko szkołę zawodową. Wprawdzie był oczytany i dobrze miał opanowane 4 języki. Polski, Niemiecki, Litewski i Rosyjski, ale najważniejsze było że z siebie dużo dał Ojczyźnie i o tym chcę pisać. A więc zaczynam.
   Dziadzio Toś  urodzony w 1903 roku na Litwie, tam wychowany, ale Litwinem nie był, gdyż jego ojciec, czy dziadek, tego nie wiem napewno był Polakiem. Przyjechał na Litwę z Krakowa, aby być u p. Zawiszów ogrodnikiem. Dziadzio Toś, jego siostry i brat wychowywani byli po polsku, co w tamtych czasach było trudne i nawet niebezpieczne, gdyż Litwa była bardzo nietolerancyjnie nastawiona do Polaków. Dziadziusia mama umarła, gdy Dziadzio Toś miał 12 lat. Po kilku latach ojciec ożenił się powtórnie i wtedy 3 siostry i brat wyjechali do Wilna. W domu została tylko jedna siostra i Dziadziuś Toś. Pracy w ogrodnictwie było bardzo dużo, gdyż ojciec Dziadziusia kupił wielki ogród, w którym Dziadek musiał ciężko pracować. Gdy w 1919 roku Piłsudski tworzył armię w Wilnie, Dziadziuś postanowił wstąpić do polskiego wojska, gdzie już był jego brat. Ojciec na to nie chciał się zgodzić, ale ostatecznie powiedział, że jeśli Dziadziuś wyjedzie z domu, to już nigdy do domu powrócić nie może, więc niech Dziadziuś Toś wybiera. Nasz Dziadziuś wybrał wojsko. Miał wtedy 16 lat. Ojciec zawiózł  go do Wilna i zostawił na ulicy. Dziadziuś Toś jakoś dopytał się, gdzie to zapisują do wojska polskiego i tam się stawił. Ale niestety nie przyjęli go, bo był za młody. Przyjmowali tylko od 17-tu lat. Wyszedł Dziadzio na ulicę i płakał. Co on ma teraz robić. Chłopak ze wsi, nie znający wcale życia i świata, został sam więc płakał z rozpaczy. Zauważył go kapral, który jechał samochodem. Zatrzymał się  i zapytał "Czego chłopcze płaczesz?" Dziadzio Toś odpowiedział, że go do wojska nie przyjęli, bo jest za młody. Kapral powiedział, nie płacz załatwimy to. Jesteś wysoki i dobrze zbudowany, zrobimy cię o jeden rok starszym i przyjmą, a ja ciebie wezmę na pomocnika kierowcy. Tak też się stało, Dziadzio został żołnierzem. Potem okres rekructwa, praca ciężka, ale on do pracy był przyzwyczajony. Była okropna wojna między Polską a hordą sowiecka. Dziadziuś Toś po rekructwie poszedł na front na pierwszy ogień. Mówił, że było strasznie. Modlił się do Boga i prosił matkę swoją o pomoc. Matka Dziadziusia za życia była bardzo pobożna i Dziadziuś bardzo ją kochał i wierzył że ona jemu pomoże. I tak było długi czas. Żołnierze ginęli po obu stronach, ale Bolszewików były miliony, a nas tysiące. Na razie walczono ze zmiennym szczęściem. Raz na przód szli sowieci innym razem zwyciężali nasi żołnierze. Dziadziuś Toś mówił, że do zwycięskich walk to przede wszystkim pomagał Piłsudski, bo on był nieomal w każdej kompanii i prosił żołnierzy, aby nie zniechęcali się przegranymi bitwami, bo coraz więcej przyjdzie młodych do walki i końcowo na pewno będzie nasze zwycięstwo. Żołnierze po prostu ubóstwiali swego Kochanego Dziadka, bo tak nazywali Piłsudskiego. To był niespotykany autorytet. To był prawdziwie kochający Ojczyznę dowódca. Dziadzio jak sie mówiło przy nim o Piłsudskim, to stawał na baczność przez szacunek jego imienia. A więc bitwy trwały, jak już zaznaczyłam ze zmiennym szczęściem, ale hordy sowieckie szły i szły, jedni legli na frontach, zastępowali ich inni i tak nasi musieli się cofnąć. Niebezpieczeństow było wielkie. Już sowieci byli niedaleko Warszawy. Pod Radzyminem rozegrała się decydująca walka. Do wojska polskiego poszli wszyscy mężczyźni starsi, młodsi i dziatwa szkolna. Bitwa była straszna, ofiar po obu stronach bez liku, szpitale nie mialy już miejsc, rannych przynoszono do zwykłych mieszkań i jak można było ich ratować, to kobiety ratowały. I tu Bóg pomógł nam. Po prostu cud Boży sprawił, że Polacy zwyciężyli. To był Cud nad Wisłą.
   W tej walce ranny był Dziadziuś Toś. Długo leżał w szpitalu, ale Dobry Bóg pomógł, jak Dziadziuś mówił, Matka jego wyprosiła u Boga, że Dziadzio wyszedł ze szpitala zdrów, ale bardzo osłabiony, więc nie powrócił już do swojej kompanii, tylko skierowano go do kompanii sanitarnej i był jak początkowo kapral mu obiecał pomocnikiem kierowcy. Wojna trwała nadal tylko że teraz sowieci ciągle musieli się cofać. Dziadzio dzielnie wynosił z pola bitwy rannych, choć kule świstały obok. Opowiadał jeszcze Dziadziuś Toś o walce o Lwów, gdzie dzieci Lwowa zwyciężyly hordę bolszewicką. Wojsko polskie zwycięsko szło na wschód. Jeszcze ważny szczegół, to że żołnierze postanowili że na Wielkanoc w prezencie dla Dziadka, zdobędą Wilno i mu je oddadzą we władanie. Walka była straszna, ofiar moc, ale na Wielkanoc Piłsudski miał swoje Wilno!
   Bolszewicy widząc swoja klęskę poprosili o rozejm. Piłsudski, ponieważ tylko sam walczył z nawałą bolszewicką, bo żadne państwo nie pomogło, zgodził się na pokój. I tak skończyła się wojna z bolszewikami. Polska była wolna i niepodległa i była Przedmurzem Chrześcijaństwa, bo żeby Bolszewicy zwyciężyli Polskę, to cały świat byłby skomunizowany, ale tak się nie stało dzięki ofiarnej walce narodu polskiego.
   Dziadziuś Toś po zwolnieniu z wojska, jako nieletni poszedł do szkoły zawodowej w Nowej Wilejce, gdzie nauczycielem był mój brat Stanisław. Ponieważ Dziadziuś Toś nie miał gdzie mieszkać to go Stach przyprowadził do nas i Dziadziuś u nas mieszkał aż skończył szkołę. Po skończeniu szkoły poszedł na kurs kierowcy i potem pracował jako kierowca. Zarabiał dobrze, trwonił pieniążki na alkohol, bo był zakochany, ale nie wiedział jak się zbliżyć do mnie. Zakochani byliśmy wzajemnie, tak że jak były jakieś święta to ja jechałam do domu, bo może spotkam Pana Antka, tak go nazywałam. I Dziadziuś Toś jakimś instynktem kierowany zawsze na wszystkie święta przyjeżdżał do nas i tak nasze uczucie się rozwijało. Potem zaręczyny i ślub. Byliśmy razem, a to dla nas było najważniejsze. Dziadziuś Toś w Nowej Wilejce tak pięknie zagospodarował ogród w naszym nowo wybudowanym domu, że ogród pełen kwiatów był najładniejszy w całej Nowej Wilejce.(Dziadkowie ostatecznie wykończyli swój nowy dom, w sierpniu 1939 -FL)
   I przyszedł rok 1939, wojna z Niemcami, Dziadzio znów poszedł do wojska i walczył dzielnie. Był w Obronie Warszawy skąd po klęsce wzięli go do niewoli, ale obrońców Warszawy Niemcy też uznali za bohaterów i traktowali jako jeńców honorowych. Dziadziuś dzięki temu że umiał dobrze po niemiecku, rozmówił się z dozorującymi żołnierzem niemieckim i  fortelem wyszedł z niewoli(uciekł - FL). Szedł piechotą tylko nocami, bo bał się ujęcia przez niemców, miał przecież na sobie polski mundur. Jednak z pomocą Bożą przyszedł do domu! Radości był co niemiara to trudno opowiedzieć.
   Wojan trwała do 1945 roku. W Jałcie Zachód oddał nas Sowietom i w 1946 roku musieliśmy wyjechać z Kochanej Nowej Wilejki, bo to już była Litwa. Przyjechaliśmy do Olsztynka. Początkowo Dziadziuś Toś był strasznie załamany, bo po przepięknym domu i ogrodzie w Nowej Wilejce, rudera i smród w Olsztynku. Było tak dość długo, ale z pomocą Bożą to przeżył  i zaczął znowu budować i upiększać. Z rudery zrobił przepiękną okwieconą oazę. O nas i naszym domku pisano w gazetach  i nagradzano kilkukrotnie dyplomami i proporczykiem, który stoi u mnie do dzisiaj. Wycinek z gazety mam ażebyście poczytali.
   Potem przyjaz do Sopotu i tu też chociaż już miał mniej sił, to czasem na kolanach pielęgnował róże i ziemię koło nich poruszał.
10 lipca 1989 roku umarł tak jak żył, cicho nikomu nie robiąc trudności.

Cześć Jego Pamięci!

Jeszcze kilka mądrych zdań "Być"- to znaczy wzrastać, ciągle dalej iść, wyżej patrzeć, głębiej myśleć, zdobywać zwycięstow nad sobą.


PS. Słów kilka o historii Dziadka. To co opowiada o historii Polski na kanwie życia Dziadka, Babcia my znaliśmy już z babcinych opowiadań jako małe brzdące. Teraz są to fakty ogólnie znane, o których każdy dowiedzieć się może, z lekcji historii, filmów, książek. Jednak w latach 60. i 70. nie była to prawda powszechnie dostępna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz