sobota, 30 listopada 2013

Warmia i Mazury, my love!


      Warmia i Mazury, my love! Od niemowlęctwa odwiedzam, więc zapadły mi w serce. Kraina inna niż wszystkie. Trochę dzika i tajemnicza, ma w sobie klimat dawnych czasów. Latem rozkwita tłumami turystów, jesienią i zimą zastyga w swej dawnej zagadkowej pozie.  Pusto tu wtedy i głucho, a piękne pagórkowate krajobrazy z taflami jezior w tle, tchną wspomnieniem minionych lat. Są też zakamarki, gdzie  szczególnie zimą, nikt nie zagląda, tam warto pojechać i odetchnąć dziewiczym krajobrazem, podelektować się samotnością i bezkresną przestrzenią. Rozmarzyłem się, ale trudno, wczoraj tam byłem, całkiem przejazdem i jak zwykle wciągnął mnie ten czar, ulotny i trudny do opisania.
      Cóż sentymenty rodzą się w dzieciństwie i trwają całe życie, pewno bez wakacji i ferii tam spędzanych nie byłbym taki zakochany!

 

Monatowa na Andrzejki

Monatowa na Andrzejki, nie za bardzo wiem, co się wtedy z tej okazji gotowało, na pewno lali wosk, ale z wosku nic nie ugotuję! Między Bogiem, a prawdą, Andrzejki świętujemy w wigilię imienin Andrzeja, a więc w tym roku wypadło wczoraj, ale co tam, większość imprez zapewne odbędzie się w dzisiejszą sobotę, dlatego zaczynamy z Monatową od rana!

  1. Zrazy polowe Napoleona I (s. 316) Znalazłam pod tym tytułem przepis w zbiorach kuchennych mojej babki z roku 1882, więc go podaję, tembardziej, żę wypróbowałam go i zrazy tak robione są bardzo smaczne, a nie drogie i bez nadzwyczajnych przypraw. Zrobić okrągłe zrazy z dwóch funtów pieczeni zrazowej, lub z pierwszej krzyżowej, zbić, posolić, opieprzyć i obsypać mąką. Osobno naszatkować dużo jarzyn, marchew, pietruszkę, kawałek selera, kalarepy i dwie mniejsze lub jedną większą cebulę. Dać na spód rondla łyżkę masła i warstwę jarzyn, potem zrazy i tak układać warstwami aż wszystkie wyjdą. Zalać szklanką białego wina, przykryć rondel szczelnie, oblepić brzegi ciastem, a wstawiwszy w drugi większy rondel z wodą, gotować na parze dwie i pół godziny, nie zaglądając do nich wcale. Jeśli niema wina w domu, można zalać smakiem grzybowym, a są też wyborne.
  2. Suflet kawowy (s.596) 3 łyżki dobrej zmielonej kawy zasypać na wrzące pól litra słodkiej śmietanki, zagotować raz, przykryć, a gdy przestygnie, zlać ostrożnie i przecedzić przez gęsty muszlin. 20 dkgr. cukru przedtem utrzeć do białości z sześcioma żółtkami, a potem postawić naczynie w garnku z gorącą wodą, wlać kawy i ubijać dalej na blasze tak długo, aż ten płyn zgęstnieje, uważając jednak, by się nie przegotował.Wtenczas odstawić, niech zupełnie wystygnie, poczem ubić tęgą pianę z pozostałych białek, wsypać łyżkę mąki kartoflanej, wymieszać ją z masą kawową,wlać na okrągły półmisek wysmarowany masłem, posypać grubym cukrem i wstawić na ruszcie do średniego pieca na 15 – 20 minut.
  3. Poncz ogórkowy(s. 740) Dwa długie a cienkie ogórki ostrugać z łupy, utrzeć na tarku, przefasować przez sito, rozrobić z ćwierć litrem wina francuskiego i kieliszkiem białego araku, a przed podaniem wymieszać z lodami cytrynowymi, których na tę proporcję powinno być 1 litr, dodać sztywno ubitą pianę z pięciu białek; jeśli poncz za rzadki, to go zamrozić jeszcze trochę kręcąc puszką w lodzie, a potem ponakładać w małe cienkie szklaneczki.   
 

UFFFF, na tym koniec, na imieniny idę dzisiaj na 19.! Wszystkim życzę miłej zabawy!

Kompletne dyrdymały

Ostatni dzień listopada, za oknem zawierucho plucha i ciemnica niemożebna, za pasem grudzień, świąteczny miesiąc. Najpierw Mikołaj, potem Boże Narodzienie i Sylwester. U mnie to jeszcze urodziny młodzieży, Diany i Karola. Nie jest źle, do Wigilii już tylko dwa kroki, a potem zimowe przesilenie i z każdą sekundą coraz dłuższe dni! Listopad o dziwo oszczędził nam jesiennych sztormów i śniegu, jeden szary miesiąc z głowy, oby tak dalej. Sklepowe wariactwo jeszcze przed nami, ale szczęśliwie omijać je będę  szerokim łukiem, zaszywam się w domu i okopuję aż do świąt. Potem przeczekam w okopach do Sylwestra i już nowe kalendarze na ścianach wieszać trzeba. Starsi o rok, ale czy mądrzejsi, jakie plany, co się zdarzy, TERRA INCOGNITA, po prostu!

piątek, 29 listopada 2013

Dzień Podchorążego

29 listopada, Dzień Podchorążego, na pamiątkę wybuchu Powstania Listopadowego(1830), a konkretniej, wygnania z Belwederu, przez podchorążych ze Szkoły Podchorążych Piechoty pod wodzą podporucznika Piotra Wysockiego, znienawidzonego Wielkiego Księcia Konstantego, namiestnika Królestwa Polskiego i zarazem brata, cara Mikołaja I. Salwujący się ucieczką satrapa, to znak czasu, wtedy jedyną nadzieją byli młodzi, wydaje się, że podobnie jest obecnie! Powstanie wybuchło i zostało tragicznie spacyfikowane, potem w 1863 największy zryw powstańczy na ziemiach polskich - Powstanie Styczniowe. Polska znowu spłynęła krwią, a efektem były konfiskaty ziemskie i masowe wywózki na Sybir. Rok 1918 na chwilę odradza się Wolna Polska, ale na krótkich dwadzieścia lat i znowu przychodzi niewola i znowu powstanie, Warszawa walczy w sierpniu 1944 r. skutek, zmiażdżone miasto i 200 tysięcy zabitych!!! Powstania dziewiętnastowieczne mniej ofiar, bo opresja wtedy nie była jeszcze totalna! Jednak spustoszenie mentalne wielkie, ale duch w narodzie przetrwał i jego moc umożliwiła listopadową Niepodległość sławnego roku 1918. W Powstaniu Warszawskim ostatecznie dobito krwawiącą od 1939 roku intelektualną elitę narodu. Nastąpiło fizyczne i psychiczne zniszczenie najszlachetniejszych, najbardziej wartościowych jednostek, ta rana nie zabliźniła się do teraz. Po drugiej wojnie Polska została bez elit, a te nowe tworzone na modłę sowiecką nie miały nic wspólnego z Najjaśniejszą Rzeczposptą. Czy warto było, dyskurs przetacza się i miażdży przeciwników powstań narodowych. Apologeci twierdzą, że warto, bo duch zrywów, to matka i ojciec dzisiejszej niepodległości. Nie zgadzam się! Obecna niepodległość jest chorym kompromisem, stworzonym przy współpracy z komunistyczną "elitą". Sęk w tym, że tak dzisiaj hołubieni Ojcowie Założyciele III RP, to w rzeczywistości mentalne dzieci PRL. Stało się tak za sprawą wojennego, niemiecko sowieckiego holokaustu polskiej inteligencji!!! Wracając do myśli głównej, czy warto było? Powiem wbrew romantykom, po stokroć nie!!!  Bez powstań, Polska zmartwychwstała by i tak, ale mocniejsza mądrością swych elit. Proszę spojrzeć na mapę dzisiejszej Europy, Czesi, Słowacy, Bułgarzy, kraje byłej Jugosławii, Węgrzy, oni nie istnieli jako państwa, dziesiątki nieraz setki lat. Owszem buntowali się przeciwko zaborcom, ale nie tak krwawo jak my. Nasza obecna sytuacja, sytuacja kraju pół kolonialnego jest wynikiem zawłaszczenia państwa przez „mędrców” o mentalności postsowieckiej. Prawdziwej patriotycznie nastawionej elity intelektualnej, musimy się dopiero dorobić i cała nadzieja w młodych!!! Nigdy więcej beznadziejnych powstań, niech intelekt, a nie beznadziejna walka buduje wielkość Rzeczypospolitej!!!

czwartek, 28 listopada 2013

Thanksgiving z Monatową


Thanksgiving, amerykańskie święto, obchodzone w Stanach w czwarty czwartek listopada, a w Kanadzie w drugi poniedziałek października, jako pamiątka pierwszego Dziękczynienia członków kolonii Plymouth w 1621r. Koloniści przybyli do Ameryki rok wcześniej na statku Mayflorwer i wylądowali na Skale Plymouth 11 grudnia 1620 r.
    Tego dnia Ameryka powraca do rodzinnych domów, a ci, którzy są daleko, celebrują święto ze wspomnieniem najbliższych. W tym dniu US Prezydent, daruje życie jednemu przedstawicielowi indyczego rodu. Od kilku lat jest zabawnie, Czarny Prezydent ułaskawia Białego Indyka, hm może w tym roku ułaskawi czarnego?
    Z okazji „indyczego święta”, przepis na indyka z Uniwersalnej Książki Kucharskiej, pani Marii Ochorowicz Monatowej.
Indyk „a la Marechale”(s.407) Indyka dużego, młodego, sprawić, wymyć, nogi mu mocno do grzbietu przywiązać, posolić i upiec. Gdy wystygnie, wyciąć całą pierś z kością, zostawiając przy grzbiecie nogi i skrzydełka po pierwsze kolanka od grzbietu.- Mięso z dużej kury gotowanej ubić w moździerzu, dodawszy trochę beszamelu (patrz przepis sosów) i 40 dkg. masła deserowego przetrzeć przez sito, złożyć do rondla, dodać sos imperiale, cayenny, soli i wymieszać z pół litrem śmietanki kremowej, ubitej na tęgą pianę. Filety indyka, ozora marynowanego i homara pokrajać w grubą kostkę, zamieszać z powyższą masą i ułożyć na grzbiecie jak najokazalsze piersi indyka. Gdy zastygnie, posmarować gęstym smacznym beszamelem i ładnie zagładzić. Następnie polać zupełnie na gładko dobrym sosem rakowym z żelatyną, a gdy zastygnie, artysta ma pole do popisu. Pięknie ubraną pierś truflą, ozorem i korniszonem, polać auszpikiem na gładko, następnie oczyścić nogi i poglasować i ułożyć sztukę na półmisku, a na nim przypiąć szpilką srebrną, ładnego homara w pozycji wiszącej nad piersią indyka; szczypce związać wstążeczką czerwoną, ażeby się nie rozchodziły. Na nóżki założyć papilotki i ubrać w koło na półmisku pokrajanym w kostkę auszpikiem.


Dodatki do indyka

Sos imperiale, cayennynie ma w książce, musiały być „kupne”.
Sos „Bechamel” (s.188) Łyżkę masła młodego roztopić z kopiatą łyżką mąki, rozprowadzić pół kwartą mleka słodkiego lub śmietanką i zagotować, gdy trochę przestygnie, wsypać 3 łyżki utartego parmezanu, ubić 4 żółtka i wymieszać. Sosem tym przekłada się i oblewa pieczeń cielęcą, ryby, muszelki i inne mięsa i zapieka się potem w piecu, dlatego powinien być gęsty, aby się utrzymał na wierzchu.
Sos rakowy (s.192) 20 lub 25 raków ugotować z koprem w słonej wodzie, obrać mięso z nóżek i szyjek, a ze skorupek wysmażyć masło jak na zupę(patrz przepisy zup). Rozbić pół łyżki mąki z pół litrem śmietany kwaśnej, dodać parę łyżek smaku, w którym się skorupki smażyły, dać do rondla łyżkę masła rakowego, wlać śmietanę i zagotować. Na wydaniu wrzucić dobrą garść drobno usiekanego kopru i obrane szyjki i nóżki, Jeśli sos ma być wykwintny zaciągnąć go trzema żółtkami. Bardzo dobry do potrawek z cielęciny, z kurcząt i z pulardy.
Wysmażanie masła – skorupki rakowe po oczyszczeni z oczu i żółci, zostawiając tłuszcz, który jest najsmaczniejszy, utłuc wraz z wszystkiemi drobnemi  skorupkami na miazgę w moździerzu, którą potem smażyć w rondlu, dodawszy dużą łyżkę masła. Po pół godzinie takiego smażenia zalać tę masę smakiem, w którym się raki gotowały, a masło, które na wierzch będzie wypływać, zbierać ostrożnie łyżką i zlewać do filiżanki z zimną wodą. Gdy wszystko masło zebrane, postawić na zimnie aby zastygło.
Auszpik czyli galareta do ubrania (s.229). Cała wartość galarety jest, aby była czysta, klarowna i nie za twarda. Galareta będzie czysta, jeśli po nagotowaniu się smaku z nóżek cielęcych, czy też z ryb sklarujemy ją białkami, to znaczy w przecedzony poprzednio smak wlać rozbitych kilka białek w pół szklance zimnej wody, dorzucić ze dwie skorupki z jaj, zagotować raz jeden i odstawiwszy na pół godziny, aby się rosół ustał, zlać ostrożnie przez gęste sitko lub serwetkę. Galareta będzie za twarda jeśli damy za dużo żelatyny. I tak, na jeden litr smaku z nóżek cielęcych wystarczy półtora listka żelatyny, na smak z ryb trzeba liczyć 3 listki na 1 litr. Gdyby po zastudzeniu galareta była za wolna, trzeba ją rozgrzać i dodać żelatyny. Do ubierania półmisków, pasztetów i majonezów najlepiej jest zrobić auszpik z nóżek cielęcych, a jeśli ma być postna, na smaku z wygotowanych ryb. Wziąć cztery oparzone nóżki cielęce, wymyć je i oskrobać starannie, oblanżerować wrzącą wodą (inaczej galaretka będzie mętna i biała) a potem włożyć do garnka, dodać dużo jarzyn, cebuli, soli, korzeni i gotować tak długo, aż mięso od kości odstanie. Wtedy wyjąć je, obrać z kości i użyć na potrawę lub smażenie, a smak gdy się ustanie przecedzić, wlać do niego szklankę białego wina, wcisnąć cytryny do smaku, sklarować białkami i przecedzić przez serwetkę dodawszy  na końcu po półtora listka żelatyny licząc na 1 litr płynu. Podzielić na trzy części, jedną zafarbować na kolor złoty szafranem, drugą na brunatny karmelem, a trzecią na różowy tartym burakiem ćwikłowym. Wlać każdą osobno do naczynia płaskiego porcelanowego, postawić w zimnem miejscu, a gdy się zetnie przed użyciem zanurzyć na sekundę w ciepłej wodzie, wyrzucić na talerz, pokrajać w paski lub kostkę i garnirować półmiski.

 

UFFFFF i to już wszystko, najlepszego!

 

 

środa, 27 listopada 2013

Rajdowców trzech i drogi trzy


Polscy kierowcy rajdowi – przypadki trzy: medialnego lowelasa, rajdowca narciarza i niedojrzałego asa.
    Pierwszy, pięćdziesięciolatek, od wielu lat brylujący w mediach. Przystojny, wysportowany i zawsze zabójczo uśmiechnięty. Elokwentny, inteligentny, bystrzak w każdym calu. Same zalety po prostu gwiazda, to zawodowy kierowca rajdowy – Krzysztof Hołowczyc. Facet z Olsztyna, medialny rajdowiec i celebryta. Co z sukcesami zawodowymi, ano różnie, jak twierdzą zazdrośni i złośliwi, prawdziwych sukcesów ma na swym koncie niewiele, za to jest najbardziej rozpoznawalnym kierowcą rajdowym w Polsce. Były samochodowy Mistrz Europy, ćwierkają zachwycone panie, tak, ale to mało znaczące osiągnięcie, twierdzą wrogowie. Coś musi być na rzeczy, bo ostatnimi laty sukcesów jest mało, a bardzo prestiżowe rajdy takie jak Dakar, dwukrotnie (trzy?) nie ukończone, w tym tegoroczny w dosyć kompromitującej kraksie(patrz link poniżej).
    Drugi, Adam Małysz, nasz Orzeł z Wisły. Skromy, stonowany, wieczny perfekcjonista. Według wielu najlepszy skoczek świata. Skończył karierę w blasku chwały, bardzo mądre posunięcie, niewielu tak potrafi. Nie minęło parę chwil i już znalazł sobie nowe zajęcie, rajdy samochodowe. Trudna profesja, wymagająca samodyscypliny, rozważnej odwagi  i ciężkiej pracy, ale tego Panu Adamowi nigdy się nie brakowało. W krótkim czasie nowe zajęcie zaczęło przynosić pierwsze sukcesy, nie medalowe jeszcze, ale bardzo spektakularne. Już dwa razy zdołał ukończyć południowo amerykański Dakar. Tym samym stało się coś niebywałego, niedoświadczony kierowca zdołał w ten sposób pokonać, starego wygę Hołowczyca, który do mety dwukrotnie nie dojechał, a zawodowo jeździ przecież dziesiątki lat! Zobaczymy jak będzie w przyszłym roku, ale założę się o butelkę, że i tym razem Pan Adam zwycięży. Pozostaje tylko pytanie, czy przypadkiem tym razem Hołowczyc nie stchórzy?
    Trzy, Robert Kubica, tragiczny przypadek młodzieńczej brawury i nieodpowiedzialności. Na początku, konsekwentnie budujący swą torową karierę, wybitny młodzieniec, dopiął swego i został przyjęty do renomowanej stajni Formuły 1. Z wyścigu na wyścig szło Robertowi coraz lepiej. Wróżono mu oszałamiającą karierę i mistrzowskie laury. Cóż się stało, brak wyobraźni, młodzieńcze zawadiactwo, czy po prostu zwyczajna głupota, przerwały pasmo sukcesów i szansę na wielkość. Wsiowy wyścig, maleńką podłą Skodą, prawie urwał mu ramię, a ponad roczna rehabilitacja i tak nie wróciła genialnej sprawności.Czy musiał się tam ścigać, po stokroć nie!!! Prawdziwe asy Formuły, nie ryzykują swego zdrowia dla dziecinnych fantazji, mało tego większość ma kontraktowy zakaz uczestniczenia w tego rodzaju zabawach, po prostu są zbyt cenni. Kubica zmarnował swoją szansę! Obecnie ściga się w rajdach, ale ostatnio nie jest w stanie ukończyć żadnego! Notorycznie rozbija swoje auta, bo jego sprawność ruchowa została trwale ograniczona, tragiczna konsekwencja totalnej głupoty!
    Trzy przypadki, samo życie! Na którego stawiam, oczywiście na Małysza, talent połączony z mądrością i konsekwencją daje zawsze najlepsze owoce. Nie zapominajmy również o łucie szczęścia, jakiego każdy zawsze potrzebuje!

 

PS. Najprawdziwszym i bardzo stabilnym zawodowcem w branży jest Leszek Kuzaj.

 

 

wtorek, 26 listopada 2013

Prawie standing ovation

Co jest ciekawe i zastanawiające. Vincent Rostowski odszedł, tak jak stał, bez fanfar i hucznych podziękowań, odjechał w siną dal, do Lądka, a był wicepremierem i odpowiadał za najważniejszy  resort! Przesławny Minister Nowak, mimo prokuratorskiego śledztwa otrzymał ostatniej soboty, piękne życzenia od Premiera i  owacje, prawie na stojąco od koleżanek i kolegów z PO. Co tu jest grane, bo za bardzo nie rozumiem!?

Ku pokrzepieniu - Przepowiednia z Tęgoborza

Przepowiednia wiersz, pierwszy raz czytałem go jako dzieciak w książce płk Zbigniewa Załuskiego, Czterdziesty Czwarty. Bardzo mnie poruszył i zafrapował. Do dziś, znam go na pamięci! 
Treść ogłoszona podobno w 1893 lub 1894 roku, inni twierdzą, że w 1939. Padające w tekście ostateczne daty i „scenariusze” można różnie interpretować, ale najbardziej rozgrzewająca jest wizja Polski, od morza do morza! 
Niektórzy twierdzą, że dużo z tego, co w wierszu jest jeszcze przed nami!
 
Trudno ludzkie ustalić losy, gdy zmienność warunków odmienia to, co wczoraj trwałym było, a jutro istnieć przestaje.

 

Oto powiadam wam:

 

W dwa lat dziesiątki nastaną te pory,
Gdy z nieba ogień wytryśnie.
Spełnią się wtedy pieśni Wernyhory,
Świat cały krwią się zachłyśnie.
Polska powstanie ze świata pożogi,
Trzy orły padną rozbite,
Lecz długo jeszcze los jej jest złowrogi,
Marzenia ciągle niezbyte.
Gdy lat trzydzieści we łzach i rozterce
Trwać będą cierpienia ludu,
Na koniec przyjdzie jedno wielkie serce
I samo dokona cudu.
Gdy czarny orzeł znak krzyża splugawi,
Skrzydła rozłoży złowieszcze,
Dwa padną kraje, których nikt nie zbawi,
Siła przed prawem jest jeszcze.
Lecz czarny orzeł wejdzie na rozstaje;
Gdy oczy na wschód obróci,
Krzyżackie szerząc swoje obyczaje,
Z złamanym skrzydłem powróci.
Krzyż splugawiony razem z młotem padnie.
Zaborcom nic nie zostanie.
Mazurska ziemia Polsce znów przypadnie,
A w Gdańsku port nasz powstanie.
W ciężkich zmaganiach z butą Teutona
Świat morzem krwi się zrumieni.
Gdy północ wschodem będzie zagrożona
W poczwórną jedność się zmieni.
Lew na zachodzie nikczemnie zdradzony
Przez swego wyzwoleńca
Złączon z kogutem dla lewka obrony
Na tron wprowadzi młodzieńca.
Złamana siła mącicieli świata
Tym razem będzie na wieki.
Rękę wyciągnie brat do swego brata,
Wróg w kraj odejdzie daleki.
U wschodu słońca młot będzie złamany.
Pożarem step jest objęty.
Gdy orzeł z młotem zajmą cudze łany
Nad rzeką w pień jest wycięty.
Bitna Białoruś, bujne Zaporoże,
Pod polskie dążą sztandary.
Sięga nasz orzeł aż po Czarne Morze
Wracając na szlak swój prastary.
Witebsk, Odessa, Kijów i Czerkasy
To Europy bastiony,
A barbarzyńca aż po wieczne czasy
Do Azji ujdzie strwożony.
Warszawa środkiem ustali się świata,
Lecz Polski trzy są stolice.
Dalekie błota porzuci Azjata,
A smok odnowi swe lice.
Niedźwiedź upadnie po drugiej wyprawie.
Dunaj w przepychu znów tonie.
A kiedy pokój nastąpi w Warszawie,
Trzech królów napoi w nim konie.
Trzy rzeki świata dadzą trzy korony
Pomazańcowi z Krakowa,
Cztery na krańcach sojusznicze strony
Przysięgi złożą mu słowa.
Węgier z Polakiem, gdy połączą dłonie,
Trzy kraje razem z Rumunią.
Przy majestatu polskiego tronie
Wieczną połączą się unią.
A krymski Tatar, gdy dojdzie do rzeki,
Choć wiary swojej nie zmieni,
Polski potężnej uprosi opieki
I stanie się wierny tej ziemi.
Powstanie Polska od morza do morza.
Czekajcie na to pół wieku.
Chronić nas będzie zawsze Łaska Boża,
Więc cierp i módl się, człowieku.

 

poniedziałek, 25 listopada 2013

Anoreksja na wybiegu

Anoreksja modelek, zeszmacenie piękna. Nie mogę, nie mogę, nie mogę, spoglądać na chodzące kości, to burzy poczucie mojej estetyki. Czy jestem w tym osamotniony? Czy inni to lubią? Jak to możliwe, że od czasów starożytnych, kanony piękna pozostały niezmienne (przyznać należy, ze obecne wzorce są trochę mniej zaokrąglone), a współcześni super krawcy futrują nas widokiem wybiegowych babo - chłopów. Myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta, większość z kreatorów, po prostu woli chłopców i pod swój gust dobiera modelki. Nie o to chodzi, żebym miał coś przeciwko orientacji, tylko o zrozumienie dla moich potrzeb estetycznych proszę! Z pokazów mody kreatorów, można wysnuć pewną prawidłowość, pokaż mi swoje modelki, a powiem Ci, z kim sypiasz.
Współczesny kanon kobiecego piękna, bardzo proszę, mój ulubiony autor fotografik, Helmut Newton. Na każdej jego focie, kobieta jest monumentalną boginią, odnoszę wrażenie jakbym oglądał współczesne wersje starożytnych i renesansowych posągów.
W swojej kolekcji mam jeden z albumów HN, ale zdaje się, że ostatnio wyszedł kolejny. 

niedziela, 24 listopada 2013

Świąteczno - dewocjonalnie


   Święto Chrystusa Króla Wszechświata, kończy rok liturgiczny w moim Kościele. Czy można wątpić w istnienie Opatrzności, na pewno nie, człowiek sam z siebie jest pyłkiem nicością tylko. Jeśli Bóg nie istnieje, to życie ludzkie nie ma sensu, wtedy końcem wszystkiego jest śmierć. Kompletny bezsens tego rozumowania powinni rozważać ateiści i częściowo agnostycy. Czy człowiek, to tylko bardziej rozumne zwierzę? Hulaj dusza piekła nie ma, a wszystko kiedyś bezpowrotnie i całkowicie odejdzie w zapomnienie, jak dla mnie okropne i szalenie idiotyczne. Za progiem życia ziemskiego jest nieśmiertelność, tylko czy wszyscy zasłużą na raj, nie na pewno nie! Jak wygląda czyściec, a jak piekło? Czy szatan, ten upadły anioł ma na nas wpływ, jasne że tak, nawet w swej przeogromnej pysze, odważył się kusić Chrystusa. Nam maluczkim każe zapomnieć o piekle i o swoim istnieniu, człowiecze możesz robić wszystko co chcesz, masz wolną wolę, piekło to wymysł dewotów, prawdziwie wyzwolony człowiek jest wolny od takich przesądów. Miło i sympatycznie, wątpliwości przychodzą dopiero z wiekiem. U schyłku życia, zastanawiasz się człowiecze, co dalej? Naprawdę nie chciałbym być ateistą, po prostu strach!!!

sobota, 23 listopada 2013

Sondaże bzdurne sondaże

      Dzisiejszy njus, PO odrabia straty i dogania PiS, już tylko dwuprocentowa różnica. Cieszcie się obywatelscy obywatele, bo na podium jest jeszcze SLD i w razie draki, koalicję zawsze się skleci. Co ja na to, ano idiotom nie trzeba wierzyć, źle sformułowane pytanie, wadliwie dobrana próba i już mamy wytęskniony wynik. Panie i Panowie Szanowni, to są tylko złudne ułudy, prawdy nie da się oszukać, ona jutro, a najpóźniej pojutrze wyjpłynie na wierzch. Chciejstwem nic nie wskóracie, a jako, że bardzo cynicznie ciągniecie nas w przepaść, to prorokuję, jeszcze przed świętami, ten cały bajzel się rymnie, a wy odejdziecie w niesławie!!!


Monatowa na słodko


Monatowa na słodko. Dzisiaj tylko słodkości, bo na śniadanie parówki, obiad u Mamy, a na kolację odchudzanie!
Grzybek, czyli „Kaiser – Schmarren” (s. 597) Łyżkę masła rozpuścić, dodać litr mleka, dwie łyżki cukru, odrobinę soli, pięć żółtek, rozkłucić z ćwierć funtem mąki(ok.125 g), aby grudek nie było, dodać garść rodzynków sułtańskich i wymieszawszy lekko z pianą z pozostałych białek, wylać na blachę, wysmarowaną grubo masłem i wstawić na 20 minut do gorącego pieca. Gdy się zwierzchu(pis. oryg.) i z pod spodu lekko obrumieni, porozrywać ciasto blaszaną, ostrą łyżką na drobne kawałki, wyrzucić na półmisek i posypać grubo cukrem i wanilią.

Miłego łikendu!

 

Ile „waży” funt mąki, http://pl.wikipedia.org/wiki/Funt_(masa)

 

piątek, 22 listopada 2013

JFK, pięćdziesiąt lat po zamachu

       Mija właśnie 50 lat od zamachu na Kennedyego. Prawdziwi sprawcy nie odkryci do dzisiaj. JFK był pierwszym prezydentem, który wygrał wybory dzięki TV, podczas telewizyjnej debaty z Nixonem lepiej się zaprezentował. Od tego momentu czwarta władza, media, wybuchły swoją potęgą. Pogrzeb JFK, był już wydarzeniem globalnie medialnym, a obrazek malutkiego Johna Jr salutująceg przed trumną ojca stał się dwudziestowieczną ikoną. JFK, był prezydentem słabym, a  nieokiełznany seksoholizm dodatkowo osłabiał jego wolę. Kryzys kubański, słynne przemówienia w Berlinie,  to jasne punkty w jego karierze politycznej , ale jak mówią znawcy przedmiotu, w obu przypadkach wybrał właściwą drogę całkiem przypadkowo i bez przekonania. Pamiętać należy i do pozytywów zaliczyć, decyzję o księżycowym programie Apollo. Kolejne pomysły były już fatalne w skutkach, np.akcja w Zatoce Świń skończyła sie kompromitacją. Amerykanie czczą go do dzisiaj, ale bardziej za to że był pierwszym prezydentem celebrytą, miał "piękną" arystokratyczną żonę i że zginął na posterunku.
      Rodzina Kennedych, jest naznaczona jakimś przekleństwem, na przestrzeni kolejnych lat,  jej członkowie ginęli od kul zamachowców, albo w idiotycznie głupich wypadkach (narty, awionetka,auto). Czyżby fatum za czyny protoplasty, który majątek zbił na szemranych interesach, m.in. szmuglując alkohol w czasach prohibicji.

PS. Jacqueline Bouvier Kennedy, miała bardzo specyficzną urodę, ale była artystokratką i snobką, a to się liczyło najbardziej. O kanonie piękna zaczęły wtedy decydować media elektroniczne i od tamtej pory  rozpoczął się celebrycko medialny, chocholi taniec, który trwa do dzisiaj. .




 

czwartek, 21 listopada 2013

Pan TT


       TT, czyli Trefniś Tusk, beznadziejne, ale prawdziwe. Ostatni wesoły występ Pana Premiera, przy okazji prezentowania odnowionego składu swojej drużyny, obfitował w żarciki i radosne ćwierkania. Panie TT, tylko ćwierkaniem nie da się zagłuszyć wycia zarzynanego kraju. Wydaje się, że przegniła do cna rzeczywistość, tak rozhuśtała nastroje TT, że nie potrafi już właściwie reagować. Wesołkowaty występ, podczas akcji ratowniczej, jakim jest wymiana ministrów, był nie na miejscu. Tonący okręt utracił sterowność, a Kapitan się śmieje, jest wspaniale, jest pięknie, zaraz załatamy rozdarcie kadłuba i wpłyniemy na błękitną lagunę. Horrendum nowego składu jest, nowy Minister Finansów, Panie Premierze, budżet państwa, to nie bank, tego uczy się latami. Nawet najgenialniejszy analityk bankowy nie ogarnie tego!  Mateusz Szczurek, nie ma ponadto żadnej pozycji politycznej, więc co, będzie figurką w rączkach Pana Premiera, a może Jana K. Bieleckiego. Z całym szacunkiem, TT jest ekonomicznym ignorantem, a JKB premier z nadanie Wałęsy, a ostatnio bankier, zbytnim orłem nie jest!!!


PS. Wczorajszy komentarz internauty, zdarzyło się po raz pierwszy w historii, że szczury wbiegają do tonącego okrętu. (Mój komentarz, bo doświadczeni nigdy by tam nie weszli).
No może nie za bardzo taki sam, bo Tatuś jego zapewne ze WSI!!!



Beaujolais Nouveau est arrive!


Beaujolais Nouveau est arrive, największa hucpa trzeciego czwartku listopada! Trzeba mieć tupet Francuzów, żeby wypromować sikacza i co roku wzbudzać do niego smakowo - światowe żądze. 
Cóż to za koneserzy, którzy ślinią się popijając młode wino, farsa godna kabaretu. 
Nie, nie,  to świat uzależniony od mediów. Na tym przykładzie widać, że wypromować można każdy „szajs”, a smakowy głupek to kupi! Sztuczne rozbudzanie pożądania, specjalność marketingowców, żeby jeszcze do kobiet, ale nie, do butelki! Prawda, że chore!

PS. Żabojady spuściły ostatnio z tonu, konkurencja tańszych i lepszych trunków z innych stron zrobiła swoje. Nie ma już ortodoksji np. francuscy ortodoksi, "ZEZWOLILI" na chłodzenie koniaku w lodówce i mieszanie go z colą!!! Normalna druga Rewolucja Francuska!

 

środa, 20 listopada 2013

Zmiany na Titanicu

No to przykryli aferę ministrami. Cyrk do sześcianu, najważniejsze są finanse, a tutaj strasznie wielka dziura w kadłubie, nikt doświadczony nie rzucił koła ratunkowego, trzeba było sięgać po młode kadry. Młody wygląda rozsądnie, ale niestety marnie to widzę. W cyfryzaję też władowali młodego, biedak nie wie co go czeka, to nie jest kampania wyborcza pani HGW(wykazał się w niej, to dostał posadkę). Pozostałe nominacje, to popierdółki bez znaczenia, no może z wyjątkiem Bieńkowskiej, kobita z jajami, poradzi sobie, na pewno będzie lepsza od Nowaka(pewno nie mogła odmówić, bo w tym bagienku przecież siedzi).
Wniosek, nie ma rozsądnych chętnych do babrania się w tym smrodzie, dobierają z łapanki, szkaradna łajba nabiera wody, ciekawe czy Kapitan zejdzie ostatni!!!

PS. Jeden z internautów, komentując zmiany napisał, to pierwszy przypadek w historii, że szczur wbiega na tonący okret.


Lollo Pindollo


      Jeszcze o Nowaku, trochę z innej beczki. Fachowcy twierdzą, że ignorant, był z niego straszny, a szkód przez to w resorcie narobił bardzo wiele. Nie wiem, nie znam się, nie zabieram głosu. Natomiast bulwersują mnie ataki całkowicie debilne, czyli jaki ładny, jaki piękny, prawie Belmondo jak on może tak o siebie dbać. Podobno miał nawet złośliwą ksywkę Lolo Pindolo. Czemu czepaicie się wyglądu, co jest złego w tym, że minister nosi się elegancko. Czy naszą krajową normą musi być przepocony tłuścioch w wymiętym garniturze, patrz Misio Kamiński. Czy oznaką pracowitości i zaangażowania w sprawę, powinien być niechlujny wygląd, skołtuniona fryzura i mocno zużyte obuwie? Zdecydowanie nie! W tej akurat sprawie musimy spojrzeć na Ministra Nowaka i uczyć się od niego, stylu!


wtorek, 19 listopada 2013

Czwarta władza w akcji!!!

Jak zdegenerowana jest czwarta władza w Polsce, świadczy dzisiejszy dzień. Służby policyjne w Ministerstwach, Spraw Zagranicznych, Spraw Wewnętrznych, Kancelarii Premiera w firmie piarowej której zlecono usługi dla ministerstw na ponad 52 mln zł, (tej od pożyczania zegarków Nowakowi)aresztowania  wśród ważnych naczelników i dyrektorów. W telewizjyjnych wiadomościach TVP, TVN, Polsat, to informacja piątorzędna, ważniejsza pseudorekonstrukcja rządu i parę innych pierdół.
Informacją sterują mądrzejsi od nas, motłoch taki jak ja nie może za dużo wiedzieć, bo to grozi spadkiem i tak dennych notowań rządu!!! Już widzę co by się działo gdyby u sterów był Kaczor, rozjechali by go pancerną kamerą, a Olejnikowe, Lisy i Pochanki oraz różnej maści Gugały używały by sobie tygodniami. To nie jest dziennikarstwo, to zwykłe najpodlejsze wazeliniarskie szmaciarstwo!!!


Gatta dla pokoleń


    Gatta dla pokoleń, taki napis widnieje na wielkim bilbordzie, który mijam codziennie jadąc autem. Na plakacie trzy kobiety, dwie stojące, a w środku siedząca. Firma wiadomo pończosznicza, więc reklama „nylonów” Dziewczyny stojące, z nogami do samej szyi w szykownych pończochach, pięknie. W środku na krześle, rozpoznawalna matrona, noga na nodze, odkryte wszystko do samej…pupy. Któż to taki, ano prawie osiemdziesięcioletnia(75l.) Beata Tyszkiewicz, twarzyczka odrestaurowana photoshopem, że aż miło. Nóg poprawiać nie trzeba było bo zgrabne. O co mi chodzi? O szacunek dla wieku. Kobieta osiemdziesięcioletnia, nawet najładniejsza, nie powinna publicznie pokazywać tyłka, tak sądzę. Jestem wielkim zwolennikiem pięknych kształtów, symbolicznie tylko skrywanych wiosną i latem. To ubarwia naszą przestrzeń publiczną. Smutno mi zawsze, jesienią i zimą, kiedy tak pięknie otaczające nas krągłości deformują ciężkie zimowe ubrania. Jednak w tym przypadku będę nieugięty, bo zwyczajnie tracę apetyt, kiedy codziennie muszę oglądać zadek pani Beaty.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Kompletny odlot Kuczyńskiego


      Ostatni polemiczny wywiad, Waldemara Kuczyńskiego, doradcy ekonomicznego i pierwszego Ministra  Przekształceń Własnościowych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, przeraża(link do wywiadu poniżej).


      Gość wchodzi w spór z prof. Kieżunem i bez cienia zażenowania mówi, że w sprawach strategicznych decyzji ekonomicznych był dla Mazowieckiego guru. Oczywiście nie formułuje tego wprost, ale twierdzi że to on wybrał drogę terapii szokowej, zaproponowaną przez miliardera Sorosa i jego protegowanego dra Sachsa, a Mazowiecki ją po prostu zaakceptował. Bez obrazy, ale Kuczyński, był i jest przeciętnym ekonomistą, który o zgrozo, w kluczowym momencie przekształceń, de facto  był architektem najbardziej strategicznych decyzji gospodarczych odrodzonego państwa polskiego. Ten fakt poraża, bo obrazuje jak nieodpowiedzialnie tworzono zręby polskich przemian gospodarczych. Zresztą efekty tego dyletanckiego postępowania najbardziej widoczne są obecnie. Najboleśniejsze z nich, to likwidacja produkcji przemysłowej, co w konsekwencji doprowadziło do katastrofalnego bezrobocia i dalej do stopniowego wyludniania kraju, młodzi ludzie milionami emigrują w poszukiwaniu pracy.

      W załączeniu link do wywiadu z prof. Kieżunem na temat naszej obecnej sytuacji gospodarczej i przyczyn, które do tego doprowadziły.




     Najgorsze u Kuczyńskiego jest to, że w czambuł chwali podjęte w 1989/90 rozwiązania i do tej pory jest z nich dumny. Kuriozalnie stwierdza, że ostatnie dwadzieścia pięć lat, to najlepszy okres w rozwoju gospodarczym Polski na przestrzeni ostatnich stu lat. Paranoik, chyba tak, po dwudziestu pięciu latach od wprowadzenia reform pod jego światłym kierunkiem, chwali niskie koszty pracy w naszym kraju, stwierdzając, że przez to jesteśmy konkurencyjni. Panie Kuczyński, naprawa kraju rozpoczęta przez Pana trawa już ćwierć wieku, a efektem są głodowe pensje (niskie koszty pracy!), horrendalne bezrobocie(zlikwidowany przemysł) i całkowity brak perspektyw dla młodych(pozostaje emigracja na zmywaki)! 
Obrona własnych dokonań jest psychologicznie uzasadniona jednak zawsze należy zachować zdrowy rozsądek i pewną dozę samokrytycyzmu, czego u Kuczyńskiego zupełnie nie widać.  Dziadek Waldemar(nazwa z jego bloga), od wielu lat jest publicystycznym oszołomem, a jego publiczne wypowiedzi są mało wiarygodne i w sporej części wręcz kabaretowe.


PS. Przykład  paranoi z ostatnich dni, WK oskarżył Kaczyńskiego o złe intencje, bo usiadł w niewłaściwej ławce podczas mszy żałobnej za Tadeusza Mazowieckiego!

Stosując ten sam rodzaj, umysłowo chorej logiki, powinno się oskarżyć Pana Waldemara o niecność i fałsz, bo z fizjonomii jest zupełnie podobny do diabła BorutyJ







 

 

 

niedziela, 17 listopada 2013

PO Ministrze Nowaku, żal


     Odszedł Minister Nowak!!! Nie mnie rozliczać go z sukcesów osiagniętych w osieroconym resorcie, ale trzeba przyznać, że w dniu rezygnacji, Kolej Mazowiecka zapłakała, w awarii pogrążył się prawie cały tabor! Jest wielki smutek, PO tej staracie, Minister Nowak, był tym, który dawał świadectwo nadprzyrodzonych zdolności swojego byłego już Pryncypała. Pamiętają Państwo, jak u O rozpływał się nad „iskrą bożą” która dotyka Premiera? Któż teraz przejmie pałeczkę i będzie dawał świadectwo?! Mam dwa typy, Paweł Graś, albo kipiąca dobrą energią Marszałkini Ewa Kopacz. Czas pokaże, które z nich!!!

 

Tusk jest dotknięty przez Boga, wielkim geniuszem – poniżej link do artykułu.

 

 

sobota, 16 listopada 2013

Monatowa - francuska sobota


Sobota po francusku, od rana do nocy. Zaczynamy z jajem, a skończymy…?!


Śniadanieomlet naturalny po francusku (str. 494).

Omlet, aby się udał, należy robić z małej ilości jaj, najwyżej 5 – 6-ciu. Jeśli potrzeba go przyrządzić na większą ilość osób, lepiej jest podać kilka mniejszych. Trzeba go robić i podawać szybko, gdyż przez dłuższe trzymanie twardnieją.(!!!???) Dobrze jest mieć do omletów specjalną płaską, niską a szeroką białą, żelazną patelnię. Jaja na omlet posoliwszy, rozbijać przez parę minut miotełką, wlać na rozpalone masło na patelnię (masła powinno być niewiele, tyle tylko, aby cała patelnia była niem oblana) nie mieszać wcale, bo przywrze do patelni, lecz gdy się trochę od spodu przysmaży, odchylać nożem lub łopatką dookoła brzegu omletu, zlewając pod spód rzadkie jaja i smażyć na silnym ogniu, aby się omlet z pod spodu szybko przyrumienił, a na wierzchu pozostał pulchny i miękki. Kto chce mieć omlet pulchniejszy, można dolać do rozbitych jaj jedną lub dwie łyżki śmietanki lub mleka. Zdjąwszy omlet z ognia zawinąć szybko nożem lub łopatką jedną i drugą  stronę na wierzch i podważywszy naokoło, próbując czy nie przywarł do spodu, przyłożyć półmisek lub talerz i wyrzucić go odwróciwszy patelnię do góry dnem. Jeśli omlet ma być czemś nadziany, ułożyć przygotowany dodatek w środku, a potem dopiero zawinąć brzegi. Takie omlety przyrządzają w całej Francji.

 
Uffffff!


Obiad – kurcze „a la provencale”. Oczyszczone i posoleone kurczęta  pokrajać w ćwiartki, posolić i obrumienić na oliwie prowanckiej. Potem zasmażyć łyżką mąki, wrzucić dwie poszatkowane cebule i kilka pokrajanych pomidorów, zalać szklanką wina i szklanką buljonu i dusić je na wolnym ogniu aż będą miękkie. Wydając, sos przefasować i oblać nim kurczęta, a wokoło obłożyć kalafiorami lub ryżem.

No całkiem proste!


Kolacja – ostrygi podają zazwyczaj przy wykwintnych śniadaniach. (Nic nie szkodzi, kolacja na to danie wydaje się zasadniejsza). Jest bardzo dużo gatunków ostryg, ale najsmaczniejsze są angielskie, holenderskie i francuskie. Ostrygi trzeba otwierać ostrożnie, aby je nie uszkodzić i by się z nich sok nie wylał. Należy je podważyć grubym nożem kuchennym, lub najlepiej kogo stać na podawanie tego przysmaku, aby sobie kupił specjalną maszynkę do otwierania ostryg. Otwarte ostrygi układać na tacy na małych kawałeczkach lodu, a pomiędzy nie kłaść połówki przekrojonych cytryn. Osobno na stole poustawiać solniczki z grubo tłuczonym pieprzem.


U Monatowej nie ma, ale popijać szampanem, a potem do łóżka i spać!

 

 

Piłkarski łomot

Kolejna porażka, już pod nowym trenerem. Normalność nad normalnościami. Nie warto winić Nawałki, za krótko dowodzi. Jednak degrengolada futbolowa, to choroba postępująca. W państwie gdzie rządzi korupcja, szaleje kryzys, a szanse na normalność z każdą chwilą maleją, trudno spodziewać się sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie, a tym bardziej w sporcie. Pytanie retoryczne, czy w kraju trzydziestokilku milionowym, gdzie futbol jest sportem narodowym, nie można dobrać, zebrać w drużynę dwudziestu dwóch świetnych kopaczy?! Trąd trawi wszystkie dziedziny życia, a światełka w tunelu póki co nie widać, trzeba liczyć na cud! Ja mocno wierzę, że cuda się zdarzają!

piątek, 15 listopada 2013

Łysole Hollywoodu

Łysi w kinematografii, oczywiście mówimy o tych najważniejszych, czyli śmietance z Hollywoodu. Generalnie od zarania filmu, gwiazdor musiał mieć włosy (na głowie oczywiście), taki był styl. Jeśli komuś nie stało, załatwiał to peruczką lub inną pożyczką. Zmiany nastąpiły dopiero po wojnie za sprawą pierwszej celebryckiej łysej pały hollywoodu, 
Yul Brynnera. Ten rosyjski emigrant, zdolny aktor i wielce nałogowy palacz, od dziecka miał słabe włosy. Kiedy w 1954 r. do teatralnej roli Króla Syjamu, musiał je zgolić, zrobił to z rozkoszą. I tak zostało mu aż do śmierci(1985). Zresztą za sfilmowaną muzyczną wersję tego spektaklu, Król i ja(1956) otrzymał Oskara. 
Był to pierwszy w historii Oskar dla łysej pały. 
Drugi słynny łysol, to oczywiście Kojak, czyli Theodor Savallas dla fanów Telly. W pierwszych filmach, z namaszczeniem pielęgnował jeszcze, swą wątłą fryzurkę z pociesznie rzadką grzywką. Tutaj również, zmianę wyglądu wymusiła scena, w 1964, ogolił głowę do roli Poncjusza Piłata (Opowieści wszechczasów,1965). Od tej pory codziennie traktował swą łysinę maszynką. 
Trzeba przyznać, że Ci dwaj, byli nad wyraz odważni, bo Hollywood, tamtych lat, nie zna innych podobnych przypadków! 
Pozostali łysi pozostawali w głębokiej konspiracji, ukrywając się pod bujnymi czuprynami peruczek, tresek i tupecików. 
Dla przykładu parę nazwisk, Lorne Green, czyli tata z Bonanzy, sztuczne loki na czubku głowy. 
Kowbojski amant ze sztuczną czupryną, Burt Reynolds, czy nie zdejmujący od jakiegoś czasu kowboj kapelusza, Chuck Norris. 
Do klubu zakonspirowanych łysych można zaliczyć również wielkiego Johna Wayne’a, ale u niego zadziałało zapewne naświetlanie antyrakowe. 
Wątłe włosy wielkiego Fanka Sinatry, sprawiły, że w latach 80.zakrywał łysinę elegancką pożyczką. 
Dzięki Brynerowi i Savalasovi łysina przestała szokować i powoli przebiła się na salony. 
Nie ukrywał jej już Sean Connery, świetnie zaadaptował ją Bruce Willis. 
Czas przemian, tak zamieszał w świadomości, że współczesny aktor z treską wydaje się nie do pomyślenia! 
Zdarzają się co prawda operukowane dinozaury, ale one pochodzą z czasów Brynnera. 
Obecnie łysa męska czaszka nikogo nie szokuje i miejmy nadzieję, że tak już zostanie! 
Zresztą, współczesny człowiek zupełnie nie potrzebuje owłosienia. Wyjątek estetyczny stanowi jedynie głowa kobiety i rzecz jasna męski tors :-)
.

czwartek, 14 listopada 2013

Kraków vs Warszawa

Dwie kraju stolice, a jakże różne charaktery i temperament. Kraków, dostojny i zamyślony, dumny ze swej dawnej chwały. Warszawa, chaotyczna i dynamiczna, nie nawykała do odpoczynku, wiecznie w biegu.
W Krakowie,  same zabytki, szacowne zamczysko, starodawny Rynek, zasuszone kamienice, kwiaciarki i nawet dziury w murach przedwojenne. Nikogo to nie wzrusza, tak było jest i będzie, zwykła rutyna.
W Warszawie wszystko nowe, odbudowane socjalistycznie ze zgliszcz i tylko na murach tablice minionych cierpień i chwały.
Kraków, lubiący konwenanse i smakujący powiew Wiednia.
Warszawa, prostacko zawadiacka, z wiatrem we włosach warszawiaków i dumnym szumem wioskowych nuworyszy.
Kraków, wpaść na chwilę, pochodzić po Rynku, powdychać minionej świetności i znikać.
Warszawa, gdzie serce miasta jest? Na Trakcie Królewskim, a może w cząstkach, na Mokotowie, Żoliborzu czy Powiślu? Warto pochodzić, zagubić się na dziwacznych, tęczowych Placach i w niezbyt przytulnych zaułkach, posmakować Parków, spojrzeć na smutną Wisłę i gdzieś tam odnaleźć pokiereszowaną duszę miasta.
Jaki wybór? „Nie przenoście nam Stolicy do Krakowa”, bo za mało w nim wigoru i polotu. „Niech już lepiej pozostanie tam gdzie jest”, bo tu bujnie rozkwitają myśli i na przyszłość wielka szansa jest!


środa, 13 listopada 2013

Mężczyzna i auto

Auto to substytut męskości, tak potocznie mówią zazdrośnicy. To teza z gruntu fałszywa, sam nie jestem rekinem finansowym, dlatego spokojnie mogę być adwokatem bogatych gadżeciarzy. Normą pozostaje, że większość facetów, to duzi chłopcy, tyle że z większą forsą. Samochodzik jest więc ich ulubioną maskotką. Jeśli sytuacja finansowa pozwala, fundują sobie bardzo kosztowne autka. Ja to bardzo dobrze rozumiem. Pamiętam swe dziecinne marzenia, samochód z kiosku ruchu, a po zgarnięciu większej gotówki, Matchbox z Komisu ( metalowy model produkcji angielskiej). Zakupy gadżetów reguluje grubość portfela, dlatego w pewnym momencie następuje dywersyfikacja potrzeb. Biedniejsi volkswagena, bogatsi mercedesa i tak to mniej więcej wygląda. Jednak zabawka zawsze pozostanie zabawką, a nie jakimś przedłużeniem tEGO, czy owEGO. Jest jednak pewna prawidłowość, męskiej motoryzacji. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że wielkość auta jest odwrotnie proporcjonalna do postury właściciela. Mówiąc wprost, im mniejszy osobnik płci męskiej, drobniejszy, bardziej kruchy, tym ma większe auto. Ci najmniejsi i najbogatsi, jeżdżą za zwyczaj niewyobrażalnymi potworami. Zaznaczam, jest to tylko wynik moich obserwacji nie poparty naukowymi dowodami. PS. Idealny samochód dla pań, kobiety przy zakupie pojazdu kierują się estetyką, dla nich auto, po prostu musi być śliczne.

wtorek, 12 listopada 2013

Polki - zdania trzy


       Uroda Polek, tajemnica piękna, ulotny niedotykalny wdzięk. Lekkie muśnięcia wzrokiem, przelotne spojrzenie, nutka podziwu, normalna męska reakcja w bezosobowym tłumie. Nic groźnego nie spotkamy się już więcej, ale satysfakcja pozostaje. Polki są najładniejsze, nie ma na świecie ładniejszych kobiet. Zgrabne, zadbane z iskrą w oku, to norma. Nie potrzeba grubych portfeli, wykwintnie drogich kosmetyków, Polka zawsze jest elegancka i powabna. Niech w kąt idą francuski, włoszki czy hiszpanki o innych zachodnich nacjach z litości pomilczę. 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Bohaterowie lepsi i gorsi


      Historia cywilizacji ma swoich świetnych bohaterów i czarne owce. Kogo skaże na infamię, a komu postawi pomnik, oto jest pytanie!  Czy jest w historii jednoznacznie pozytywny bohater? Moim zdaniem(bez obrazy) tylko jeden Jezus Chrystus.
       Nie sięgajmy jednak nieba i zatrzymajmy się na naszej polskiej historii XX. w. Listopad rok 1918, Józef Piłsudski powraca do Warszawy, Rada Regencyjna przekazuje mu pełnię władzy. Polska po ponad 123 latach (1795-1918) jest wolna! Kto jest Ojcem Niepodległości, Brygadier Piłsudski, a może Roman Dmowski, jaki wpływ na odzyskanie niezawisłości Państwa miał Ignacy Paderewski. Czy gen. Józef Haller i jego błękitna armia, była równie ważna dla niepodległości jak Legiony Piłsudskiego? Oczywiście Ojcem Narodu zostaje Józef Piłsudski, a jego polityczni oponenci powoli odchodzą w cień. Jak było naprawdę? Jak wycenić wkład osobisty jednostki na bieg historii, to trudne pytanie. Czy militarne zaangażowanie Legionów Piłsudskiego i jego osobista umiejętna gra z zaborcami była kluczem do wolności Ojczyzny? Jak wielki wkład dla niepodległości miały polityczne starania Romana Dmowskiego podczas Konferencji Paryskiej (Traktat Wersalski). Konferencji, która ustanowiła nowy ład europejski po upadku trzech Cesarzy. Jaki wpływ na naszą państwowość miały świetne relacje Ignacego Paderewskiego z ówczesnym Prezydentem Stanów Zjednoczonych (1913-1921) Thomasem Woodrow Wilsonem? Z pewnością, wszyscy, oni przyczynili się do odzyskania naszej państwowości, a sprzyjająca sytuacja zewnętrzna dodatkowo przypieczętowała ten sukces. Potem przyszła walka o nasze granice, rok 1920, Cud nad Wisłą. I znowu pytania, czy sprawcą zwycięstwa nad Bolszewikami był sam Józef Piłsudski, który nigdy nie ukończył żadnej szkoły wojennej i nie rozegrał poważniejszej bitwy, czy może jego Szef Sztabu, doświadczony dowódca gen. Tadeusz Jordan Rozwadowski, że o francuskim gen. Maxime Weygand  nie wspomnę. Wątpliwości narosły po podejrzanej(otrucie?)śmierci generała w 1928r. Potem były jeszcze rokowania pokojowe w Rydze, gdzie Polska, zwycięzca militarny, przegrywa pokój. Jednak winą za to obarczani są Narodowcy od Dmowskiego, którzy te negocjacje prowadzili, a Komendant Piłsudski był wobec nich podobno bezsilny. Czy tak było naprawdę?  Następny przełom, Przewrót Majowy, Piłsudski reaguje na totalny rozkład rządów młodego Państwa Polskiego i wprowadza porządek. Wielu jego oponentów traci stanowiska i posady m.in. gen.Sikorski. Do 1935 roku, Państwo rozwija się pod czujnym okiem, oficjalnie stojącego z boku Marszałka. Po jego śmierci, rządzą samodzielnie jego protegowani. Ich rządy kończą się w Zaleszczykach, a władza upada 30 września1939 r. Jak ocenić te lata, czy ich polityka była przyczyną klęski wrześniowej, czy też innego wyjścia nie było? Ten czas bardzo krytycznie oceniali ich następcy z utworzonego (prawem kaduka) i przy walnym wsparciu francuzów Rządu Polskiego na uchodźtwie. Premier nowego rządu był tak zapiekły w swoich dawnych pretensjach, że ważniejszych członków przedwrześniowego establishmentu pozamykał w obozach internowania w Szkocji. Ocena gabinetu gen. Sikorskiego nie może być jednoznaczna, z jednej strony umożliwiła wyjście z Armią gen. Andersa dziesiątków tysięcy rodaków uwięzionych w sowieckich łagrach, z drugiej miękkość i brak charyzmy samego Sikorskiego i członków jego rządu powodowała, że ani Anglicy, a tym bardziej Amerykanie nie traktowali ich poważnie, co w konsekwencji doprowadziło do marginalizacji Rządu Londyńskiego  i ostatecznie uznania przez Aliantów, sowieckiej agentury za reprezentanta narodu polskiego. Tajemnicza śmierć gen. Sikorskiego zbudowała jego mit, jako silnego Premiera, walczącego o sprawy Polski.
         Kiedy nastały ciemne czasy sowieckiej dyktatury, w wolnych umysłach Polaków pielęgnowana była pamięć twórcy Państwa Polskiego Marszałka Józefa Piłsudskiego, ważne miejsce w niej zajmował również gen. Władysław Sikorski ostatni rozpoznawalny Wódz Naczelny Wolnej Polski.
         Po 1989 r. kult Marszałka wyszedł z podziemia i wystrzelił ze zdwojoną siłą. Pomniki i popiersia odsłonięto w większości miast Polski. O innych twórcach niepodległości pamięta się marginalnie i tylko przy okazji kolejnego Święta Niepodległości. Zadam pytanie, jak należy oceniać politykę następców Komendanta, po jego śmierci, wg mnie bardzo krytycznie! W związku z tym czy powinniśmy podchodzić do samego Marszałka „na klęczkach” skoro nie potrafił wychować i wybrać spośród swojego grona odpowiedzialnych za Państwo, następców. Przypomnę tylko, że Józef Piłsudski umarł na raka w 1935 r. w wieku 68 lat(Ronald Regan obejmował urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych w wieku 70 lat). Nie był, więc politykiem starym i niedołężnym (chociaż „pozował” na Dziadka), którego mogli omotać młodzi nieodpowiedzialni pochlebcy! Chociaż z reguły po wielkim przywódcy, do rządów dochodzą miernoty, taka jest reguła, nie tylko w historii Polski.
          Druga postać moich rozważań, gen. Władysław Sikorski, przejmuje ster rządów z rąk francuzów, nie rozmawia z uciekinierami z Zaleszczyk, nie rozmawia z Prezydentem RP Ignacym Mościckim. Całkowicie ignoruje Rydza Śmigłego. Zapiekłość, małość i pamiętliwość w obliczu narodowej tragedii  jaką niewątpliwie była klęska wrześniowa, jest dla mnie nie zrozumiała. Dodatkowo całkowite zignorowanie prawowitych władz RP i przyjęcie władzy z nadania Francji są karygodne. Szacunek dla ciągłości Państwa, nawet bardzo krytykowanego winien być najważniejszy dla prawdziwego męża stanu. Czy w obliczu utraty niepodległości, można odpowiedzialnie prowadzić własne wojny wewnętrzne, które dodatkowo osłabiają Państwo. Moim zdaniem nie!            Zapomniani bohaterowie, przeceniani wodzowie, tak mielą młyńskie żarna historii. Najważniejsze, żebyśmy do oficjalnie hagiograficznej historii, każdego z narodów mieli dystans i pamiętali również o niedocenionych bohaterach!

niedziela, 10 listopada 2013

Pamiętajmy o tajfunach


      Filipiny, największy tajfun, jaki kiedykolwiek zaatakował ląd, pochłoną ponad 10 tysięcy ofiar. Porażająca w swej grozie przyroda znowu upokorzyła człowieka. Pycha cywilizacji przegrywa z wiatrem, wodą i ogniem. Nie radzi sobie z zarazą, a głód zabija setki każdego dnia. Nie ma ratunku, nawet największe osiągnięcia techniki, medycyny i biologii nie zatrzymują plag i żywiołów. W takich sytuacjach Król jest nagi i bezradny.
      Nie ma szans na pełnię szczęścia, to jest ziemia, miejsce gdzie każdy nosi swój krzyż, czy to biedny czy bogaty. Na co dzień, zapominamy o tym, omamieni kolorowymi obrazkami blichtrowego światka. Wielu, wyje w bezmyślnej zazdrości. Naiwnie zakładając, że bogactwo niweluje kłopoty. Nic bardziej fałszywego, raj ziemski nie istnieje. Prawdą jest, że dopiero tak horrendalne tragedie uzmysławiają nam kruchość istnienia.

sobota, 9 listopada 2013

Sobotnie menu od Monatowej


         Tzw. blog, to miejsce pisania o niczym, albo specjalistyczne zarabianie forsy w wąskich dziedzinach pseudo doradzania. Niektórzy kopiują tam książki z poradami, a inni powielają modowe kawałki. Jako notoryczny grafoman, piszę nie zarobkowo i jak do tej pory  z własnej głowy. Jednak wobec braku bieżąco ciekawych tematów i opisanych wczoraj osobistych problemów z kucharzeniem, jestem zmuszony rozpocząć cytowanie Uniwersalnej Książki Kucharskiej Pani Marji Ochorowicz Monatowej.
       Książka była własnością mojej Babci Wandy. Posmakować tam można przepysznych rodzynków, dosłownie i w przenośni. Np. podanych w tamtych bez lodówkowych czasach przepisów na owoce morza. Książka z początku XX  w., niestety rok wydania nieznany, bo kartka z datą odleciała, zapewne z jakąś niechcący zadaną kuchenną plamą.
       Nie pójdę jednak na całość i Monatową  serwować postanawiam tylko w soboty. Na początek jaja i małże.

Śniadanie: jajko na miękko po wiedeńsku (str.481, pisownia oryginalna). W kawiarniach wiedeńskich podają bardzo apetycznie obrane z łupy jaja na miękko w szklance kryształowej na nóżce lub też w szerokim kieliszku platerowym, do którego wstawia się szklanną wkładkę. Ugotowane jaja jak poprzednie (jaja na miękko str. 480 - obmyć w wodzie świeże jaja, lub jeśli bardzo brudne i zawalene zwilżyć je wodą i wytrzeć solą, a po opłukaniu włożyć do gotującej się wody na 2 – 3 minuty, zależnie od tego, czy białka mają być nawpół(oryg.) surowe czy też zupełnie ścięte. Kto nie umie umiarkować czasu, powinien sobie kupić w sklepach z naczyniami tak zwaną klepsydrę do jaj), obtłuc z jednej strony czubki, obrać je, a potem podważywszy trzonkiem od łyżeczki zdjąć ostrożnie całą skorupkę, uważając, aby się jajo nie rozgniotło i wpuszczać w całości, po dwa lub trzy do jednej szklanki.
 
Ojojoj, strasznie skomplikowane, ale spróbuję, bo to najsmaczniejsze poranne danie.


Obiad: ślimaki morskie, Mule (str.290) Mule są podobne do ostryg, ale o wiele tańsze. Najsmaczniejsze są w zimie, a wogóle (pisownia oryginalna) od maja do września nie należy ich jadać, gdyż w tej porze są szkodliwe. Przed ugotowaniem trzeba je dobrze oskrobać, kilka razy wypłukać w zimnej wodzie z octem, a potem jeszcze obie muszelki mocno ścisnąć, aby brud i piasek wyszedł.
Mule duszone w winie (str.291) Dobrze oczyszczone mule włożyć do gorącej słonej wody, gdy się otworzą, wtedy wodę odlać, a muszle wierzchnie odrzucić. Osobno udusić w maśle drobno usiekane szalotki, dodać pół szklanki białego wina, pół szklanki mocnego buljonu, skrajać kilka pieczarek, wcisnąć cytryny do smaku, dać trochę soli i pieprzu i włożywszy mule, dusić przez 10 minut. Wydając, obsypać zieloną siekaną pietruszką i polać sosem.

       Proste, wino oczywiście wytrawne, albo pół. Dostępność w Gdańsku, prawie wszystkie supermarkety, ale najlepiej zamówić w sklepie rybnym w Oliwie, raz w tygodniu sprowadzają na zamówienie ostrygi i mule. Mule jak mule, ale ostrygi są naprawdę świeże, sprawdzone.

 

Kolacja: nie jemy, odchudzanie! 

piątek, 8 listopada 2013

Kucharskie rozterki


       Przeżycia z kawalerskiej kuchni nie dają się opisać w dwóch słowach. To ciężki kawałek chleba. Śniadanka i kolacyjki pal sześć, jakoś się opędzi. Najgorszy jest obiad. Planowanie, gotowanie i najstraszniejsze ZMYWANIE i SPRZĄTANIE. Planowanie, co na jutro, pierwszy tydzień opędziłem pierogami i pyzami z Biedronki. Zupkę, jeśli jakąś, to szybki kubek i już. Jednak nie żywię się sam, jestem zobowiązany do urozmaiceń. Synek młodszy przychodzi z pracy zmęczony, nie wypada jeść monotonnie. Lodówka pełna mięsa, tylko jak to się robi?! Jakieś kotlety, ok., tylko jak zacznę, to zaświnię całą kuchnię i znowu mycie i sprzątanie! Może jakaś fasolka po bretońsku ze słoika, do tego surówka z marketu i będzie. Tylko, że to dopiero początek, co dalej. Odmrozić i zrobić mielone, jak pomyślę o tym bałaganie, to mi się odechciewa! Mrożone warzywa z woreczka i kawałki mięsa do tego, zamrażarka cały czas pełna! Zrobione, mało sprzątania, jest dobrze. Hm,co na jutro, kołduny z woreczka w czerwonym barszczu błyskawicznym i jest świetnie, zmywanie i sprzątanie niezbyt duże. Kolejny dzień, no całe szczęście idziemy na obiad do Mamy. Dodatkowy plus, Mama daje obiad w pojemniczkach na kolejny dzień, uratowany! Chwila oddechu, co na pojutrze, można powtórzyć pierogi z Biedronki. Mięsa z zamrażarki nie ruszać, za duży bałagan przy robieniu. Mam pomysł zamówimy pizze, schludnie czysto, kartoniki do śmietnika, tyko talerze do mycia. Nie jest lekko na posterunku, a Kawaleria spodziewana dopiero za miesiąc!!!
 

PS. Pilnie szukam, zawieruszonej książki kucharskiej mojej Babci. Dzieło p. Monatowej jest z początku XX. w. może tam coś znajdę, jak zoczę ciekawy przepis, nie omieszkam opublikować.

czwartek, 7 listopada 2013

Oszukańczy futbol, czyli piłka nożna vs rugby


           Piłka nożna może dla mnie nie istnieć. W Polsce nudna i skorumpowana, nigdy nie masz pewności czy „wynik wynika” z gry na boisku, czy poza boiskowych układane. W Niemczech, w Anglii, rutynowo perfekcyjna, powinna zachwycać. Czemu nawet ta zagraniczna, nie? Bo równie skorumpowana, tylko sprytniej.
      O PZPN. nie powiem nic, wszyscy widzą. FIFA i jej europejska odnoga, UEFA,  szwajcar Sepp Blatter  i francuz Michel Platini, współcześni udzielni książęta. Decydują o wielkich pieniądzach(oglądalność liczy się w miliardach widzów) i emocjach milionów. Mistrzostwa Świata zorganizujemy w kraju X, Mistrzostwa Europy w kraju Y, bo taki mamy kaprys. Nie o kaprys chodzi, ale o wielkie pieniądze. Organizatorem zostaje ten, który gwarantuje optymalizację zysków, otoczka głosowań, zakulisowe gierki, podkupywanie decydentów, to norma. Od czasów, kiedy telewizja zawładnęła światem, a szefowie futbolu pojęli jej finansową moc, piłka nożna zatraciła sportowy charakter. Ponad narodowe federacje piłkarskie stały się maszynkami do robienia pieniędzy. Statutowo niepodlegające NIKOMU. Świetny układ, ale strasznie demoralizujący.
       Podam tylko jeden przykład, dyktatura sędziego na boisku. Setki, błędów sędziowskich podczas mistrzowskich rozgrywek, często rzutują na ich ostateczny wynik! Fundamentem zmagań sportowych, powinna być uczciwość. Dziecinnie naiwne, prawda? Już starożytni, oszukiwali podczas igrzysk! To prawda, ze złem do końca nie wygrasz, ale trzeba z nim walczyć! Mówiąc krótko, najwyższą formą zaufania jest kontrolaJ
       Sędzia ma zawsze rację, czy przy dzisiejszym stanie techniki nie można wprowadzić powtórek sprawdzających i sędziów pomocniczych przy monitorach. FIFA mówi nie, to jest zabójstwo dla odwiecznych zasad futbolu, ponadto będzie wydłużało mecz. Widowisko sportowe ma swe ramy czasowe dyktowane przez media. Idiotyzm, wariactwo, czy też szalbierstwo? Czego się naprawdę boją, nie wiadomo, czy sędzia uznający bramkę strzeloną ręką, to kwintesencja tej dyscypliny? Nieomylność decyzji sędziego to przecież furtka do wpływania na wynik.
        Pozostaje jeszcze dopytać, jak wielkie pieniądze z zakładów bukmacherskich krążą nad boiskami świata?  Kto na tym zarabia, kto jest ich największym beneficjentem. Może to doskonała pralnia? Jedna wielka niewiadoma, kompletnie poza kontrolą! Wszystko to jednak urojenia ignoranta.
       Wróćmy do technicznych możliwości monitoringu. Czy technicznie, bez przedłużania czasu antenowego, można? Jasne, bo sprawdziło się w praktyce, tak sędziują w rugby. Rugby jest równie popularna jak piłka nożna. Puchar Świat, co cztery lata, Puchar Sześciu Narodów co rok, to widowiska oglądane przez setki milionów(miliardy odbiorców licząc sposobem telewizyjnych reklamodawców). Przy każdej niejasności, sędzia główny łączy się z sędzią przy monitorze powtórkowym i decyzję podejmuje po konsultacji z nim. Wszyscy to widzą i słyszą. Rozgrywek ta procedura w żaden sposób nie przedłuża. Dodatkowo nie powoduje niezdrowych emocji.
         Dygresja, kibiców rugby nie trzeba oddzielać sektorowo, oni się po prostu nie biją, a jeśli już, to sporadycznie i dotyczy to tylko rozgrywek ligowych we Francji.
         Oglądam rugby z ciekawością i stwierdzam, że jest bardziej widowiskowe od futbolu. Jedynie żal, że nasza narodowa drużyna jest za słaba, aby w światowych zmaganiach uczestniczyć.
        Może paść pytanie, skoro rugby jest tak bardzo popularne, to czy tam nie dochodzi do przekrętów, na pewno tak, jak w każdym sporcie gdzie krąży wielki pieniądz. Jednak determinacja do walki z korupcją tam jest, a w piłce nożnej jej brak!



PS. Termin najbliższego Pucharu Sześciu Narodów, rozgrywki między 1 lutego, a 15 marca 2014 r., transmisje na żywo będą zdaje się w Polsacie Sport.

środa, 6 listopada 2013

Foto impresja - zdania trzy


     Czym jest dla mnie fotografia, zapisem chwili, zapisem życia, ulotnym mrugnięciem, które już nigdy się nie powtórzy. Dlatego lubię stare fotki, na których widać życie, zastygły na chwilę ruch.  Stare fotografie, te pozowane w atelier nie mają już tyle uroku, bardziej są rodzinną pamiątką. Oglądając stare pożółkłe fotografie kadrujące miejski zgiełk, patrzę na ludzi już minionych, którzy spacerują, sprzedają, bawią się. Zawsze zastanawia mnie, jak potoczyły się ich dalsze losy, idącego trotuarem, wąsatego pana w cylindrze, grubej przekupki zza straganu, czy biegnącej chodnikiem grupki dzieci. Każda taka stara fotografia, to chwila życia, które pobiegło szybko dalej i zapewne już się skończyło. To jest magiczne!

 

wtorek, 5 listopada 2013

Polskie media - światełko w tunelu


W tym roku, w polskim świecie mediów, miały miejsce bardzo interesujące wydarzenia. Na zdominowany przez lewackie tygodniki (najważniejsze to Polityka i Newsweek – średnia sprzedaż każdego z tytułów ok. 130 tys. egz.)na rynek, udało się wejść dwóm nowym tytułom. Tygodniki „W Sieci” i „Do Rzeczy”. Oba tytuły to świetne antidotum na mocno jednostronny dotychczas, ogląd świata. Znamienne, że nowe tygodniki sprzedają się świetnie. Ich nakłady rozchodzą się średnio w ok. 90 tys. egz. każdy. To niewiarygodny sukces w szalenie trudnych czasach, kurczącego się rynku wydawnictw papierowych. Wniosek, trafiono w lukę. Tą luką był niedobór prasy niezależnej.Wypada w tym miejscu wspomnieć o istniejącym od lat i zasłużonym dla prawicy, tygodniku, Gazeta Polska, który po 10. kwietnia 2010 roku zwiększył swoją sprzedaż z 20 tys. do 50-60 tys. Nowością na rynku jest również dziennik Gazety Polskiej, Gazeta Polska Codziennie, niestety jej sprzedaż nie zachwyca i oscyluje w okolicach 30 tys. egz. Kolejne wydarzenie, to powstanie niezależnej Telewizji Republika. Tą młodą, ale już obecną na dwóch platformach kablowych telewizję, tworzą wybitni, niezależni dziennikarze. Interesujące analizy, ciekawe komentarze i niewygodne pytania to główne treści nowego medium. Niewygodne pytania szczególnie denerwują, zadowolonych z siebie salonowców. Ostatni przypadek, to furia Jerzego Owsiaka, w odpowiedzi na jedno z takich zapytań. Miejmy nadzieję, że TV Republika, stanie się w przyszłości polskim odpowiednikiem Fox News.
Do sukcesu i skuteczności nie salonowego dziennikarstwa zaliczyłbym ponadto, szalony spadek sprzedaży Gazety Wyborczej. W ciągu ostatnich trzech lat ilość czytelników organu Adama Michnika, spadła o ok. 100 tys.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Fajny film, amerykański


Serial telewizyjny i film, to jedne z filarów współczesnych mediów. W Indiach i Ameryce w pocie czoła, pracują największe fabryki snów. Zostawmy jednak Bollywood, to nie nasz krąg kulturowy, zajrzyjmy do Hollywood. Czy współczesne filmy i seriale, opisują rzeczywistość, czy ją fałszują? Jaki obraz społeczeństwa amerykańskiego wyłania się z tych produkcji i jakie treści promują?
Oto mój subiektywny opis.
 
         W Ameryce, na prawie wszystkich szczeblach zarządzania najwyższe stanowiska, zajmują czarnoskórzy, w obowiązującej nomenklaturze zwani Afroamerykanami. Większość,  to  absolwenci najlepszych amerykańskich uniwersytetów. Zarządzani przez nich biali, żółci i inni kolorowi w większości też mądrzy, nigdy bystrością i przenikliwością nie dorównują swoim czarnym szefom.
       Afroamerykanin takie określenie obowiązuje nie tylko w filmie. Murzyn jest słowem obraźliwym. Idąc tym tropem białych należy przemianować na Euroamerykanów, a żółtych na Azjoamerykanów, porządek musi być.
        W USA najpobożniejszą mniejszością są Żydzi. Jeśli na ekranie obchodzone są jakieś święta bądź uroczystości wyznaniowe, to w większości dotyczą one obrządku mojżeszowego. Co drugi ekranowy ślub zawierany jest przed rabinem, a najczęstsze święto ekranowego młodzieńca lub jego najbliższego kolegi to barmicwa.
        Najbardziej załganą sektą jest kościół katolicki. Filmowi księża i zakonnice to w najlepszym wypadku bezduszne typy całkowicie pozbawione miłości bliźniego. Obraz krzyża na ekranie najczęściej przedstawiany jest w kontekście kolejnego niecnego uczynku funkcjonariuszy tej nieludzkiej instytucji.
        Całkowitym przeciwieństwem złych katolickich księży są empatyczni do bólu homoseksualiści, w nomenklaturze filmowej zwani gejami. Wątek gejowski wplatany jest najczęściej w opowiadania o klasie średniej lub wyższej. Wrażenie nadreprezentacji tej orientacji seksualnej wśród yuppies jest nieodparte.
        Zbrodniarze, zwyrodnialcy, matoły i miejscowe głupki mają najczęściej polsko brzmiące nazwiska kończące się na -cki i -ski.

Powyższe, jest luźną zbitką obserwacji. Część jest wynikiem idiotycznej poprawności politycznej. Jednak niektóre, stosowane od dawna, to perfidne działania mające na nowo ukształtować świadomość społeczną. Oglądając kolorowe obrazy, nie dajmy się zwariować.

 

PS. Jeszcze drobiazg. Żałośnie nachalne promowanie firmy Apple. Większość filmowych użytkowników komputerów, korzysta z tego sprzętu, a jabłko jest zawsze świetnie skadrowane. Paskudnie obgryziony product placement, drogich zabawek.

sobota, 2 listopada 2013

Zaduszkowy miszmasz

Wielcy, którzy odeszli, mają swoje pomniki i najczęściej hagiograficzne biografie. Dla wspaniałych twórców, monumentami są ich dzieła. Pamięć o milionach zwykłych, którzy ziemską drogę przeszli cicho i bez fajerwerków, kultywują ich rodziny. Pomniki dla wielkich wielokrotnie stawiane są na wyrost i często burzone, a pamięć o maluczkich trwa najwyżej trzy, cztery pokolenia, taka jest kolej rzeczy. Częste migracje XX w. jeszcze szybciej zamazywały wspomnienie o przodkach. Pozostawione gdzieś na krańcach świata groby bliskich, w samotności zapadały się w nicość. Tę sytuację zmienił, obecny, długi okres pokoju w Europie (wyjątek – Bałkany). Grobów i cmentarzy przybywa, a przynajmniej raz w roku są na nich tłumy bliskich To wyraźny objaw stabilizacji społeczeństw. Niestety w naszej fatalnej sytuacji gospodarczej, od kilku lat wylewa się z kraju nowa fala emigracji. Trudno wyrokować, ilu z nich powróci, a ilu będzie stawiać nowe groby „na krańcach świata”. Opatrzność buduje pokrętne scenariusze. Dla przypomnienia, dziewiętnastowieczna przepowiednia mówi, że z krańców świata do kraju powrócą emigranci, bo tylko Polska, będzie oazą spokoju. Romantyczne rojenia, pewno tak, jak dożyjemy, to zobaczymy.

piątek, 1 listopada 2013

Przebudzeni


Być pochowanym w trumnie, czy dać się spopielić. No nie wiem, nieboszczykowi powinno być wszystko jedno. Jest jedno, ale!!! Pamiętacie historie najsłynniejsze, Piotra Skargi i  Mikołaja Gogola!!! Pochowani za życia, straszne! Dawniej takich przypadków było sporo, tutaj cytat z internetu: w XVI-wiecznej Anglii wykopywano z ziemi wiekowe trumny, aby przenieść je w inne miejsce i zwolnić nieco miejsca na cmentarzu. Okazało się wtedy, że spora część z nich nosiła od wewnątrz ślady zadrapań lub kości leżały w nich w nienaturalnych pozycjach. Oszacowano wówczas, że przynajmniej jeden na 25 przypadków dotyczył pogrzebania osoby żywcem.

Pocieszać się można, współczesna medycyna jest bezbłędna, takie rzeczy się nie zdarzają. Nic bardziej mylnego, rutyna i niestaranność lekarzy stwarza takie ryzyko!, Sam znam nasz gdański przypadek, jak nieboszczyk obudził się podczas pogrzebu. Teraz żyje i ma się dobrze, ale bardzo mu wstyd. To nie dowcip, facetowi i jego rodzicom, autentycznie jest głupio, ot taka nasza polska specyfika.  

No i co, trochę strach! Krematorium, to też marne wyjście, zawsze można się obudzić w płomieniach! Jedyna rada, telefon komórkowy do trumny. Aż się dziwię, że operatorzy jeszcze na to nie wpadli, taka komórka na wieczny spoczynek. Jak u starożytnych moneta pod językiem.