W Krakowie, same zabytki,
szacowne zamczysko, starodawny Rynek, zasuszone kamienice, kwiaciarki i nawet
dziury w murach przedwojenne. Nikogo to nie wzrusza, tak było jest i będzie,
zwykła rutyna.
W Warszawie wszystko nowe, odbudowane socjalistycznie ze zgliszcz i tylko na murach tablice minionych cierpień i chwały.
W Warszawie wszystko nowe, odbudowane socjalistycznie ze zgliszcz i tylko na murach tablice minionych cierpień i chwały.
Kraków, lubiący konwenanse i smakujący powiew
Wiednia.
Warszawa, prostacko zawadiacka, z wiatrem we włosach warszawiaków i dumnym szumem wioskowych nuworyszy.
Warszawa, prostacko zawadiacka, z wiatrem we włosach warszawiaków i dumnym szumem wioskowych nuworyszy.
Kraków, wpaść na
chwilę, pochodzić po Rynku, powdychać minionej świetności i znikać.
Warszawa, gdzie serce miasta jest? Na Trakcie Królewskim, a może
w cząstkach, na Mokotowie, Żoliborzu czy Powiślu? Warto pochodzić, zagubić się na
dziwacznych, tęczowych Placach i w niezbyt przytulnych zaułkach, posmakować
Parków, spojrzeć na smutną Wisłę i gdzieś tam odnaleźć pokiereszowaną duszę
miasta.
Jaki wybór? „Nie przenoście nam Stolicy do Krakowa”, bo za
mało w nim wigoru i polotu. „Niech już lepiej pozostanie tam gdzie jest”, bo tu
bujnie rozkwitają myśli i na przyszłość wielka szansa jest!
PS. Przepraszam, za niezamierzony, prawie rymowany patos,
ale jakoś tak wyszło. Po prostu lubię WarszawęJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz