Polscy kierowcy rajdowi – przypadki trzy: medialnego
lowelasa, rajdowca narciarza i niedojrzałego asa.
Pierwszy,
pięćdziesięciolatek, od wielu lat brylujący w mediach. Przystojny, wysportowany
i zawsze zabójczo uśmiechnięty. Elokwentny, inteligentny, bystrzak w każdym
calu. Same zalety po prostu gwiazda, to zawodowy kierowca rajdowy – Krzysztof
Hołowczyc. Facet z Olsztyna, medialny rajdowiec i celebryta. Co z sukcesami
zawodowymi, ano różnie, jak twierdzą zazdrośni i złośliwi, prawdziwych sukcesów
ma na swym koncie niewiele, za to jest najbardziej rozpoznawalnym kierowcą
rajdowym w Polsce. Były samochodowy Mistrz Europy, ćwierkają zachwycone panie,
tak, ale to mało znaczące osiągnięcie, twierdzą wrogowie. Coś musi być na
rzeczy, bo ostatnimi laty sukcesów jest mało, a bardzo prestiżowe rajdy takie
jak Dakar, dwukrotnie (trzy?) nie ukończone, w tym tegoroczny w dosyć
kompromitującej kraksie(patrz link poniżej).
Drugi, Adam
Małysz, nasz Orzeł z Wisły. Skromy, stonowany, wieczny perfekcjonista. Według
wielu najlepszy skoczek świata. Skończył karierę w blasku chwały, bardzo mądre
posunięcie, niewielu tak potrafi. Nie minęło parę chwil i już znalazł sobie
nowe zajęcie, rajdy samochodowe. Trudna profesja, wymagająca samodyscypliny,
rozważnej odwagi i ciężkiej pracy, ale
tego Panu Adamowi nigdy się nie brakowało. W krótkim czasie nowe zajęcie
zaczęło przynosić pierwsze sukcesy, nie medalowe jeszcze, ale bardzo
spektakularne. Już dwa razy zdołał ukończyć południowo amerykański Dakar. Tym
samym stało się coś niebywałego, niedoświadczony kierowca zdołał w ten sposób
pokonać, starego wygę Hołowczyca, który do mety dwukrotnie nie dojechał, a
zawodowo jeździ przecież dziesiątki lat! Zobaczymy jak będzie w przyszłym roku,
ale założę się o butelkę, że i tym razem Pan Adam zwycięży. Pozostaje tylko
pytanie, czy przypadkiem tym razem Hołowczyc nie stchórzy?
Trzy, Robert
Kubica, tragiczny przypadek młodzieńczej brawury i nieodpowiedzialności. Na
początku, konsekwentnie budujący swą torową karierę, wybitny młodzieniec,
dopiął swego i został przyjęty do renomowanej stajni Formuły 1. Z wyścigu na
wyścig szło Robertowi coraz lepiej. Wróżono mu oszałamiającą karierę i mistrzowskie
laury. Cóż się stało, brak wyobraźni, młodzieńcze zawadiactwo, czy po prostu
zwyczajna głupota, przerwały pasmo sukcesów i szansę na wielkość. Wsiowy
wyścig, maleńką podłą Skodą, prawie urwał mu ramię, a ponad roczna
rehabilitacja i tak nie wróciła genialnej sprawności.Czy musiał się tam ścigać, po stokroć nie!!! Prawdziwe asy
Formuły, nie ryzykują swego zdrowia dla dziecinnych fantazji, mało tego
większość ma kontraktowy zakaz uczestniczenia w tego rodzaju zabawach, po
prostu są zbyt cenni. Kubica zmarnował swoją szansę! Obecnie ściga się w
rajdach, ale ostatnio nie jest w stanie ukończyć żadnego! Notorycznie rozbija
swoje auta, bo jego sprawność ruchowa została trwale ograniczona, tragiczna
konsekwencja totalnej głupoty!
Trzy przypadki, samo życie! Na którego stawiam, oczywiście
na Małysza, talent połączony z mądrością i konsekwencją daje zawsze najlepsze
owoce. Nie zapominajmy również o łucie szczęścia, jakiego każdy zawsze
potrzebuje!
PS. Najprawdziwszym i bardzo stabilnym zawodowcem w branży
jest Leszek Kuzaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz