piątek, 20 grudnia 2013

Comédie Française, mon amour!

Komedie francuskie są z reguły lekkie i zabawne, czego coraz trudniej doszukać się w produkcji hollywoodzkiej, tam zwykle króluje puszczanie bąków i bekanie. 
Z wielkim sentymentem i zainteresowaniem oglądam stare produkcje z nad Sekwany. Szczególnym uznaniem darzę filmy z Louisem de Funes’em, zawsze mnie bawią. 
Nowe komedie też niezłe. Gorzej z pozostałą produkcją, ale na przykład kryminały, są całkiem strawne.
Poniżej parę zaobserwowanych stereotypów z francuskich filmów.
Większość Paryżan mieszka w okolicy Wieży Eiffel’a zawsze widocznej z okien ich apartamentów 
90 procent Francuzów jeździ autami produkcji francuskiej. 
Przy powitaniu, Francuzi bez względu na płeć, zawsze całują się w policzki, zasada dwa cmoki (u nas, jeśli już, to tradycyjnie cmoka się trzy razy).
Ciekawostka poza filmowa, język francuski jest chyba jedynym na świecie, gdzie komputera nie nazywa się komputerem, ale „la ordinateur”. 
Prawdziwi mężczyźni palą tylko i wyłącznie Gitanes’y. Rasowy francuski tajniak, jest zawsze mocno „pognieciony”, jakby zużyty życiem, normą pozostaje trzydniowy zarost. 
Czarni i arabscy obywatele są od jakiegoś czasu sympatyczniejsi od rdzennych Franków.
Anglik, co do zasady, to jełop, o zgrozo nieznający francuskiego. Pożywieniem Anglików są przeważnie różnokolorowe trzęsące się galarety. 
Każdy Francuz ma w swojej okolicy ulubione bistro, gdzie zawsze zachodzi na szklaneczkę wina i rozmowę z przyjacielskim barmanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz