Sylwester w telewizorze, trzy stacje, TVP z Wrocławia, Polsat z Gdyni i TVN z Krakowa. Pomijam sprawy finansowe i poziom imprez. Od zawsze takie fety miały charakter ludyczno - remizowy, tak było też tej nocy. Jednak ilość widzów to temat dla socjologów, bolesna tandeta na deskach, muzyczkę i wykonawców lepiej widać na ekranie w domowym ciepełku, a jednak przed sceną główka przy główce, tysiące, dziesiątki tysięcy główek! Podziwiam, naprawdę podziwiam, ruszyć się nie można, bo tłok, wycofać się nie można, bo ścisk, napić się nie można, bo chyba sprawdzali wchodzących. Stoimy godzinę, dwie, trzy, w Gdyni mróz, we Wrocławiu i Krakowie trochę cieplej, ale jednak, to nie jest lato! Stoją, czasami poskaczą i pośpiewają, ci co dalej, to tylko na telebimach szczegóły widzą, czyli jak w telewizorach. Po imprezie jeszcze trzeba dotrzeć do domu, w większości auta gdzieś daleko zaparkowane, bo przecież to środek miasta i parkingów niewiele. Jak dla mnie staruszka, takie szaleństwa są zbyt ambarasujące, cóż zapewne z pewnością nie rozumiem młodości! Pozdrawiam w Nowym 2014, radości, energii i zdrowia życzę!
PS. Tylko jedna uwaga estetyczna, we Wrocławiu, czyli z TVP, poniekąd sentymentalnie, muszę wyrazić swój niesmak, panienka prowadząca była tak oszpecona ohydną fryzurą jakby ją na moment wypożyczyli z kolejnego odcinka Rodziny Adamsów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz