piątek, 24 stycznia 2014

Moje ulubione używki - część druga - alkohole

   Zima zaczyna przymrażać, do tego obudził się zaległy, bo jesienny sztorm. Ogólnie jest zimno, a jak zimno, to pić się chce! Generalnie nie uznaję piwa i wina, to zbędne ilości wody, ze śladowymi procentami. Jeśli już napój chłodzący, to wolę sok grejfrutowy, albo tonik, no ostatecznie Spritem nie pogardzę. Bardzo sporadyczne piwo, to tylko Żywiec Porter. Koniec kropka.

   Wracajmy jednak do tematu głównego, o mocy czterdziestoprocentowej,a czasem trochę większej.
Zacznamy alfabetycznie, brandy, owszem, ale najlepiej greckie, czyli Metaxa, smakowo, lekka i aromatyczna, czuć w niej południowe słońce. Na drugim miejscu Stock 84, jedyne w naszym kraju, popularne brandy, butelkowane w swojej ojczyźnie, czyli Italii. Nie jest tak ulotnie aromatyczne jak Metaxa, ale ostatecznie ujdzie. Koniaki w swych rozważaniach, całkowicie pomijam, bo są za drogie. Z winiaków, dodam jeszcze węgierski Budafok i bułagrski Słoneczny Brzeg, ale to już bardziej ze względu na w miarę dobrą jakość przy całkiem rozsądnej cenie. Dla wszystkich innych, dostępnych u nas brandy, zalecam całkowitą wstrzemięźliwość, albo popijanie w dużym rozcieńczeniu z colą.

    Rum, podobno najlepszy na rynku jest Dictator, niestety nie piłem, więc nie wypowiadam się. Ze sławnych rumów, piorunujący austriacki Stroh w dwóch wersjach mocy, ja polecam ten silniejszy, ale tylko w symbolicznych ilościach, najlepiej do herbaty. Wszędzie dostępny i w miarę tani jest Captain Morgan, popijać w mieszance z cola, duża przyjemność. Jeśli ktoś "trzyma linię", rum jest nie zalecany, namiętni wielbiciele mieszanek z tym karaibskim trunkiem, w krótkim czasie dorabiają się wielkich tłustych brzuchów. Jeszcze coś o Havana Club, też niezły, tylko okropnie drogi, jak na wyrób z biedniackiej Kuby, szkoda przepłacać!

   Tequila, ohyda z agawy, najpierw sól, potem tequila, a na koniec ząbek cytryny, rytuał ustalony przez smagłych meksykanów, czy bardziej filmowo amerykański, przypuszczam, że raczej to drugie. Tequila występuje w dwóch odmianach, złotej i bialej, podobno złota jest bardziej szlachetna. Smak tego alkoholu jest dla mnie tak obrzydliwy, że na samą myśl o nim mam odruch wymiotny!

   Whisky, tutaj musimy wprowadzić podgrupy, wg mojego podziału należy rozpisać, to tak.
Najważniejsza na świecie, czyli Scotch, pijący ten trunek nigdy nie nazwą go whisky.
Droższe scotche, to single malt, czyli w stu procentach ze słodu jęczmiennego i tańsze, szalenie popularne na całym świecie blendy,czyli mieszanki szkockiej z różnych zbóż. Single malt, to nie moja półka, za drogie, co prawda złego słowa nie powiem o rozsądnie kosztującym i miłym w smaku, single malcie Glenfiddich.
  W globalnym użyciu, królują blendy, Johny Walker, Balantines, Teacher's, Grants, The Famous Grouse . Wszystkie na rozsądnie dobrym poziomie, dla mnie najlepszy z nich to Teachers. Żadnego szacunku nie przejawiam natomiast do przerekalmowanej i to mocno marki, Chivas Regal.
Wśród szkockich, nobilituje(cenowo) długość leżakowania w beczkach. Proszę Państwa, nie przepłacajmy! Jak powiedział kiedyś memu Bratu, stary Szkot, wszystko co leżakuje dłużej niż 8 lat jest droższe, bo obowiązuje dodatkowa taksa za magazynowanie, a smaku to w żaden sposób nie poprawia. Pozostając wierny tej zasadzie mam w nosie czarne nalepki.

   Whiskey, nazwa dla wyrobów spoza Szkocji. Cwani górale zastrzegli swego czasu nazwę Whisky dla szkockiej i wszyscy inni musieli się do tego dostosować. Wśród europejskich, wymienię tylko jedną, u nas dosyć znaną irlandzką, ze słodu jęczmiennego, Jameson. Niezła, ale zawsze droższa od szkockich mieszanek, było nie było, wstrząśnięta wybuchami bombowymi IRA, ale jednak nie mieszana.
W Ameryce, dochodzą nam problemy z "podnazwami", ale umownie o amerykańskiej whiskey mówimy po prostu Burbon. Co prawda eksperci klasyfikyfikują tak, jedynie trunki z hrabstwa Burbon w Kentucky, ale kto by się tym przejmował.
Kukurydza, żyto, pszenica i jęczmienny słód, to zboża do produkcji amerykańskiej gorzały. Najbardziej znane i dostępne u nas, to Jim Beam i tzw. Tennessee Whiskey czyli Jack Daniel's. Oba trunki droższe od szkockich mieszanek i smakowo zupełnie inne. Szczegónie charakterystyczny jest zapach i smak Jacka Danielsa, nawet największy ignorant rozpozna go (bez próbowania), po silnym dębowym aromacie. Ciekawostka kinowa, pijackie menele z amerykańskich filmów, zazwyczaj popijają ten właśnie trunek, prosto z charakterystycznie kwadratowej butelki. Zapewne jest to swego rodzaju product placement.
Oba burbony godne polecenia, ja mając wybór, zawsze sięgnę po Jacka Danielsa.
   Nie rozwodziłem się tutaj na temat szczegółów, leżakowania, mieszania i innych gorzelnianych niuansów pędzenia, brązowego trunku, bo nie miejsce i czas na to, literatura fachowa jest ogólnie dostępna w internecie.
   Jeszcze słów kilka o tzw. koneserach i smakoszach. Przyjęło się, że prawdziwy znawca szkockiej nigdy jej nie rozwadnia, a jeśli już to jedynie kilkoma kawałkami lodu. Szczytem perwersyjnych marzeń każdego snoba, jest śladowe rozcieńczanie single maltów, lodem przywiezionym prosto z Antarktydy lub Arktyki. Nie wiem, nie znam się, popijając, nie rozpoznałybm z nazwy żadnego szkockiego trunku bez spogladania na etykietę. Dla mnie istnieje jednynie kryterium smaku, doskonałe, dobre, takie sobie, złe. Dlatego próbując, warto zawsze pierwszą szklaneczkę wypić bez rozcieńczalnika, ale potem to naprawdę, nie bądźmy snobami. Jeden woli z lodem, inny z wodą, a większość z colą, i ten brak ortodoksji niech nam zawsze przyświeca.

   Wódki, bywają ziemniaczane i zbożowe. Ostatnie kąśliwe uwagi sowieckiego ministra Ławrowa na temat polskiej wódki z kartofli rozpaliły trochę polski MSZ, a szczególnie naszego twitterowego geniusza od dyplomacji. Przy okazji przypomniano, ze najlepsza na świecie wódka klasy Premium, czyli Chopin i Belvedere, to gorzały pędzone z ziemniaków. I co Pan na to Panie Ławrow, głupio? Wracając na ziemię, z kartofli robią u nas też Luksusową, a pozostałe popularne, to zbożówki. Nie będę wymieniał, bo przecież każdy popijał różne i chyba każdy zna. Z osobistych preferencji, czyli, rozsądna cena - mały ból głowy na drugi dzień, to Maximus, a potem Bols i na tym koniec.
   Nie wiem jak można być smakoszem wódki, to jest niemożebne świństwo i pić ją da się jedynie w rozcieńczeniu z colą, sokami etc. Jesli znajdzie się snob, który mówi, że jedna wódka jest smakowo lepsza od drugiej, to go wyśmieję(jedynym kryerium oceny może być jedynie wielkość bólu głowy dnia następnego), oczywiście mówimy tutaj o normalnych spirytualiach nie tych z najniższej półki. Proszę mi powiedzieć czym różni się gorzała pod nazwą Absolut od Bolsa, wg mnie jedynie kształtem butelki i ceną, a Finlandia od Maximusa, kształtem butelki i ceną, a Smirnoff od Wyborowej, ceną i kolorem nalepki. Nie warto przepłacać, bo żadna wódka czysta nie ma walorów smakowch i do tego każda okropnie śmierdzi!
   Wódki gatunkowe, kolorowe, na mojej liście jest tylko jedna, Żubrówka, koniecznie z sokiem jabłkowym i na tym koniec.

Pozostałe trunki alkoholowe, nie wymienione wyżej, Gin Lubuski i owszem z tonikiem, Malaga i Potro, po obiedzie(to nie są wina), Martini Dry, czemu nie do koktaili jak znalazł.
Więcej alkoholowych grzechów nie pamięta.

   Na mojej subiektywnej liście znalazły się tylko i wyłącznie wyroby dostępne na polskim rynku, których odpowiednie walory konsumpcyjne korespondowały z rozsądną ceną.

Na Zdrowie!

PS. Na zakończenie, dosyć nieoczekiwane informacje o  efektach spożywania, chyba sponsorowane przez gorzelników.

http://facet.wp.pl/kat,1034181,title,Chcesz-miec-sprawny-sprzet-Wypij,wid,16348386,wiadomosc.html?ticaid=112129

I dwie(trzy) amerykańskie ciekawostki.
 24 stycznia 1935 (dzisiaj jest 79 rocznica!) w sprzedaży pojawiło się pierwsze piwo w puszcze auluminiowej.
No i dodatek do burbonów, podobno już w latach 40. ulubionym drinkiem amerykanów była mieszanka siódemek 7 & 7, czyli burbona, 7 Crown Seagramsa i napoju 7 Up, godne polecenia.
Napój 7 Up, produkowany od 1929 r. był swego czasu reklamowany jako lek na kaca:-)





2 komentarze:

  1. Bardzo dobre zestawienie. Widać lata doświadczeń.Metaxa*****mój nr 1. Nie zgadzam się co prawda z teorią rozcieńczania colą lub pepsi bo wg mnie to profanacja dobrej, zmrożonej wódki ale oczywiście to kwestia gustu i smaku. Dopisałbym jeszcze żołądkową gorzką, która jest bardzo dobra następnego dnia po konsumpcji wyżej podanych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje, ale zapomniałem jeszcze o Wściekłym Psie. Czyli do kieliszka wlewamy najpierw Tobasco, a potem czystą wódkę, popijalem to kiedyś z naszą ulubioną sąsiadką, jednak od tej pory przestała mnie lubić.

    OdpowiedzUsuń